szczerze Wam powiem że nie dam rady bo przerasta mnie rzeczywistość , oto był mój pies Bąbelek mający jakiś rok. Który w sobotę 14 stycznie uciekł. Tracąc go straciłam cząstkę siebie pisze to po raz pierwszy po Jego odejściu. Nikt o tym nie wie. Traktowany był jak człowiek spał w moim pokoju, nie zawsze wychodziłam z nim na spacer miał duże podwórko lec latał dalej. Nieraz wracał pogryziony tak że jedynym wyjściem było zabranie go do weterynarza. nikt u mnie z rodziny nie pogodził się z tym że otrzedł. nadal stoi miska z jego jedzeniem w kuchni. szelki czekają z szfce wraz ze smyczą i obraża. byłprzy mnie 4 lata. cokolwiek sie dzialo wyczuwal to przychodzil i kladl sie kolo mnie. był wspaniałym psem, leżał nieraz jak kot na kolanach za każdy spacer był bardzo wdzięczny. teraz siedze placzac i piszac ta notke chodz byl kundlem byl dla mnie najniezwyklszym psem ktorego poznalam. od 14 chodzilam codziennie tam gdzie przebywal, niestety nie bylo go kazdy maly pies ktory do mnie podbiegal zatrzymywalam sie i tarzylam czy to nie on. nawet jak psy szczekają u mnie na osiedlu to wsłuchuje się przecież tylko on mial taki szek. niestety nie moge sie juz oszukiwac rodzina mowi i ze nie wroci zdaje sobie z tego sprawe lecz brakuje mi jego obszekiwania gdy wracalam do domu ciagle mam nadzieje.
Gdziekolwiek sie teraz znajduesz w tym swiecie czy innym wiec ze bardzo tesknimy ;((
przepraszam nie wiem czy zdolam prowadzic diete i cwiczenia.