Miałam się uczyć cały dzień, ale jak zwykle nasze rozmowy z Magdą wygrały HAHA! A jak w końcu zabrałam się za naukę, wybiła godzina meczu i musiałam znów przerwać tę żmudną pracę i skończyło się na tym, że prawie nic nie umiem. Trudno, najwyżej się nie poprawię i zostanę z 3+. Historia literatury amerykańskiej to przedmiot, wymagający zdecydowanie więcej wkładu, niż ten przy moim aktualnym trybie życia, bo przecież zawsze jest coś ważniejszego. No akurat dzisiaj chciałam zobaczyć oficjalne przypieczętowanie wejścia do finału mojego ukochanego klubu, także moje serce raduje się głośno, choć to było oczywiste już od tygodnia :D
GLORY GLORY MAN UNITED I *UJ :D
Mam nadzieję, że w wakacje uda nam się z Kamilem w końcu pojechać do Manchesteru i wreszcie pokażę mu to, o czym tyle razy opowiadałam :)
Co więcej, jutro szykuje się dobre południe i dobry wieczór! Obym tylko przetrwała to kolokwium i poprawiła to będzie ok, bo w sumie szkoda mi połowy straconego dnia i delikatnej frustracji podczas oglądania meczu i spoglądania na to, co czeka na mnie po jego zakończeniu. Jednak najważniejsze, że jest wygrana i teraz czekam na 28 maja i pomimo mojej sympatii, którą darzę oba kluby, całym sercem jestem z Manchesterem, bo w końcu od niego wszystko się zaczęło <3
I tymże optymistycznym akcentem kończę :)
THAT day, 3rd row and u know... <3