Kiedyś wstawię tu jakieś aktualne zdjęcie, zobaczycie. Właściwie mogło to być moim postanowieniem noworocznym, ale raz, że ich nie robię, nie dochowuję, nie wierzę w ich jakże podbudowującą idę, a dwa, że mogłabym je spożytkować na coś innego - na przykład na niestracenie jakiekolwiek weny twórczej, no ale pewnie i tak to by nic nie dało. Ale żeby zrujnować, zbackspace'ować całe opowiadanie, żeby pisać od nowa i jeszcze stracić do tego ochotę? No wolne żarty, panowie, napraaawdę. Stwierdziłam, że powinnam pisać miniaturki, a nie tykać się jakichś doniosłych fanfików. A w ogóle to powinno mi się zabronić czytania takich rzeczy. No ale ta kusząca zakładka o jakże wdzięcznej nazwie "Ulubione" ze wszystkimi perełkami, no wszystkimi... Jestem typem romantyczki, jak Rzecki. Ach, "Lalka". To cudowna lektura, naprawdę! O, i chciałam oznajmić, że kocham Wokulskiego, a kto mi zabroni! Ouch, a może ja tak naprawdę kocham Jerzego Kamasa, który użyczył kreacji Wokulskiemu? No nie wiem, naprawdę... Najbardziej jednak wkurzała mnie ta Łęcka! Ta... kobieta... właściwie to czasem żałuję, że nie przeklinam. Przydałoby się niekiedy powiedzieć to, czy owo... W gruncie rzeczy, to gdybym była na jej miejscu, to powieść skończyłaby się o połowę szybciej! A może nawet by się w ogóle nie zaczęła... wielka strata! Ogólnie rzecz biorąc, to byłam za Wąsowską. To jest dopiero kobieta. Ouch, ja wciąż mam przed oczami tę scenę, w której... czy on naprawdę ją pocałował? To było takie niespodziewane! Czyżbym pominęła taaki ważny moment w książce? Obawiam się, że nie ogarnęłam drobnych sugestii Prusa, jaka szkoda. Swoją droga to Rzeckiemu nie miało kiedy przyjść umierać, niż w chwili, gdy Ochocki chciał powiedzieć, co się stało z moim Wokulskim... W ogóle to piękne nazwisko - Wokulski- nie jak jakieś tam Łęcki, czy Starski. Chciałam jeszcze wręczyć oskara panu Prusowi za "scenę w pociągu". Bo to było mocne, naprawdę. Najlepszy fragment powieści, wielkie brawa! No i za humor, przede wszystkim! Najlepsze były słowa, w których student, który z reguły nie płaci za komorne zaprzecza, że jego współlokatorzy nie chodzą nadzy, gdyż Maleski zazwyczaj chodzi bez koszuli, ale za to w majtkach, a Patkiewicz bez majtek, ale w koszuli, więc wszyscy mogą podziwiać cały garnitur! Piękne, naprawdę. No i ten Patkiewicz... co tu dużo mówić. Kochamy "Lalkę" i wspólnie z Sercem oraz po krótkiej debacie z Rozumem zastanawiamy się, czy nie poczytać sobie więcej Prusa.
Swoją drogą to nawet nie wiecie, co ja musiałam przeżywać w ten feralny czwartek. Olimpiad się zachciało, no proszę was! To było straszne, ten cały głupi dzień. Bo czekałam przed tym całym Elsnerem, no ale skąd miałam wiedzieć, że mojej katechetce chodziło o naszą szkołę i że tam miałyśmy się spotkać? Mamo, stałam pod tą szkołą i chowałam się przed znajomymi, naprawdę. A potem weszłam za jakimś księdzem z podopiecznymi (właściwie to dlaczego ich łącznie było troje, a ja tylko jedna?!) i przemyciłam się do tej szkoły... a ta aula, w której pisaliśmy... dziady, wystawili pewnie najpiękniejsza salę, żeby mnie jeszcze bardziej zawstydzić... no a potem jakoś się znalazłyśmy z katechetkę, ale to nie na moje nerwy, musiałam tam iść całkiem sama... a rozważałam już wycofanie się... NO I KAZALI NAM WALIĆ JAKIMIŚ CYTATAMI JAK ASAMI Z RĘKAWA! CO ONI SOBIE WYOBRAŻAJĄ! SZEŚĆ ZADAŃ NA UZUPEŁNIANIE WYPOWIEDZI! W CYTATACH, DOKŁADNYCH! TEGO MATERIAŁU BYŁO Z 30 KARTEK I JA WCALE NICZEGO NIE WYOLBRZYMIAM! I TO DRUKOWAŁAM ARIALEM DZIEWIĄTKĄ, NO PRZEPRASZAM BARDZO?! I TA FRUSTRACJA, KIEDY WIESZ, O CO CHODZI, TYLKO NIE PAMIĘTASZ, JAKIEGO DOKŁADNIE UŻYTO SŁOWA! NO SKĄD JA MIAŁAM TO WIEDZIEĆ! COŚ NAPISAŁAM, ALE CZY DOBRZE? Jejku, w ogóle to zaczęło mi na tym zależeć, to skandal. Wszyscy tacy... nie wiem, natchnieni jakby. Jeden chłopak to nawet przyszedł z wielkim krzyżem na szyi... ja nic nie mam, ale był dosyć spory. Ja bym go na ścianę chyba powiesiła, a nie na szyję... Nieważne. Głównie chodzi o to, że mi zależy, ale wiem, że chyba zawaliłam sprawę. Skupiłam się na całkiem innych rzeczach, a nie na wkuwaniu jakichś dogmatów i konstytucji na pamięć... poza tym nie nauczyłam się tak, jak na pierwszy etap i, bądźmy szczerzy, nie miałam takiej konkurencji, jak na pierwszym etapie... wtedy, jak wyszłam z klasy nie dość, że wiedziałam, że przejdę, to jeszcze nic mnie to nie obchodziło, ale teraz! Mamoooo! Kiedy ja nie chcę... a potem zawołali nas na ciastko, wiecie? Wypiłam herbatkę, zjadłam, oni mają tam restaurację, piękną, zieloną... no i znowu człowiek myśli o tym cholernym elsnerze, którego uplasowało się na ostatnim miejscu w podaniu do liceum... ale też mają numerki w szatniach. Tyle tylko, że nie metalowe i że mają miłych szatniarzy... ach... Dzisiaj szatniarz tak mi rzucił numerkiem... W ogóle to kiedyś, to chyba było w te ich walentynki, przychodzę do szkoły, rozbieram się, zmieniam butju, rzecz jasna, pakuję, oddaję w reklamówce - elegancko, a ten jak na mnie nie spojrzy...
Dziad, z pretensją i z autentycznym podwyższonym głosem, słowem mówiąc - z wontem do mojej osoby: A ty ile jeszcze będziesz tu przychodzić?!
Ja, mrugając oczami z autentycznym niezrozumieniem i poczuciem beznadziejnej niesprawiedliwości: No, przecież dopiero przyszłam...
Dziad, z mordą, z przeciąganiem samogłosek w irytujący sposób: Tak? A mi się wydaje, że widzę cię już trzeci raz!
Odchodzi, z łaską wieszając mój płaszczyk. Drugi dziad, śmiejąc się do siebie w sposób co najwyżej bezczelny: Siostrę pewnie ma... tak?
Ja: Nie (kurde).
Dziad numer jeden przychodzi, patrzy na mnie i z morda mówi: I nie lubię, jak mnie się okłamuje! BRZDĘK (rzuca kluczyk na ladę).
Ja z wyraźną chęcią mordu: nic, ale w głowie miałam to: "A ja nie lubię, jak mnie się o coś niesłusznie oskarża".
Szatnia, XXIII LO.
No i znowu w takich chwilach myśli się o Elsnerze, o życzliwych ludziach, o życzliwej geografii, o reprezentacyjnych salach... o jedzonku... o olimpiadzie.
Czy ktoś w ogóle pytał mnie o zdanie? Czy ja wyglądam na taką, co pisze się na olimpiady teologiczne? I pomyśleć, że ciągle mam w głowie te klasyfikacje charyzmatów, które tak umiałam, a których nie było... tylko cytaty. Cytaty ich obchodzą!