słowa słowa. niby nic. ale czasem muszą wystarczyć kiedy innych możliwości brak. muszą. a raczej powinny, bo czy wystarczają...? niekoniecznie. pozostawiają wiele niedomówień, wątpliwości a zdanie zaczynające się od 'gwoli wyjaśnienia' może wprowadzić taki zamęt, że to sformułowanie traci sens.
i co począć w takiej sytuacji? nie przejmować się, dać sobie spokój? a może po prostu dać sobie trochę czasu...?
podstawą wydaje się zapomnienie o wszelkiej formie zależności, zaangażowania. bo po co komu smycz. i to taaaka długa. hm... tylko czasem... to jest silniejsze od nas.
gorzej, jak okaże się, że to wszystko co braliśmy za pewnik jest tylko odpowiedzią na nasze niezaspokojone nieuświadomione potrzeby, że to wszystko co nazywamy 'uczuciami' jest tylko ułudą, iluzją... skąd mam wiedzieć, że lubię KOGOŚ a nie tylko wytwór mojej wyobraźni...?
tylke wątpliwości,
tyle pytań...
bo słowa nie wystarczą.
pozostaje więc czekać
aż wszystko się wyjaśni
aż wszystko się okaże
aż wszystko się stanie
samo.
bo wszystko zawsze dzieje się samo...
tylko czasem tej 'samości' i tego czekania już dość.
ehh...
muszę z kimś o tym porozmawiać.
i to nie przez maile, internet, telefon... [nienawidzę tego. substytuty bliskości.]
twarzą w twarz.
tylko jak...? skoro wszyscy, którzy mogliby mnie zrozumieć, chcieliby mnie wysłuchać, znają mnie choć trochę... z którymi potrafiłabym rozmawiać, są tak cholernie daleko. a możliwości spotkania się brak.
Anglia. Toruń. Warszawa . . .
kasakasakasa. wszystko się o nią rozbija.
rany.
czemu to wszystko musi być takie trudne.?
dlaczego ludzie, którzy sprawiają, że nasze życie staje się tak rozkosznie proste...
po chwili obracają wszystko w pył jednym zdaniem?
czy moja pewność siebie jest naprawdę tak krucha...?
nevermind.
może to wszystko tak ma być.
może właśnie dzięki temu dowiem się kim jestem.
może.
buziaki.
Wasza HisterycznaPanikara.