spójrz w oczy moim przyjaciołom, odnajdź strach i pustkę
staw im czoło, zduś pokusę, by się stać oszustem
to nie plac zabaw, dziś huśtają się na pętli
wiem, że życie ze mną nie jest lekkie
i tylko Twoje oczy widzą we mnie ideał
i popatrz to anioł z diabłem mówią mi co lepsze
tylko szkoda, że to zawsze diabeł głośniej szepcze
rozsądek mówi nie pij jednak myślę - chlaj
samobójcy uciekają od życia
zaczynają odliczać i przestają oddychać
czasem bezsenność to błogosławieństwo
daj jedną miłość swojej matce,
niech wie, że miłość nie jest ślepa,
że co najwyżej czasem chodzi w masce
i nie chcę by mój syn mi mówił: ojcze rozmieniłeś się na drobne
na tyle na ilę mogę respekt dam mnie nie kupisz
chcesz wbić mnie w podłoge, wypierdalam pod sufit
typy zostawiają serce obok zniczy przy drodze
w grobie tylko śmierć jest pewna
to co łączy ich fury i trumnę to wykończenie z drewna
dziś nie dbam tak o sos, choć w głowie mam jakieś plany
nie, żeby zrobić sztos i znowu być za kratami
patrząc w małe okno ścięte lekkim mrozem
wspomniała czas gdy robiła sobie bransoletki nożem
to już siódmy dzień jak przeliczam godziny na litry
siódmy dzień modlitwy do Boga w butelce
wypluj, płuca w mikrofon
zostaw, dusze na bicie
wyczuj, że z każda strofą
to gra, na śmierć i życie
kochasz, lecz nie wspominasz o tym słowem
kocham wargi na murach i ptaki na klatkach
kliny na kuraż, kocham te mordy na ławkach
pamiętam jak mówiłem jej, że wszystko jest dla ludzi
nawet dobrze nie wiem kiedy, a już chciała go do buzi
jeśli jutra nie ma to chce widzieć matki twarz
i widzieć, że jest ze mnie dumna ten ostatni raz
wiedzieć, że moja niunia też czuje jak ja
dziękuję Ci za syna, którego mi chciałaś dać
za ekipę pójde w ogień tylko spójrz na me dłonie
wiem co to melanż przez 48 godzin synek
jedyne co dziś mogłem popić to etopirynę
wiesz czemu Bóg nie zna moich pragnień?
zamiast o nie, co dzień modle się o Twoje zdrowie
te bloki ronią łzy lecz one wsiąkają w beton
on szedł i patrzył na nią jakby mówił znasz mnie jak z nut
i wtedy jakiś wóz strzaskał jego czaszkę o bruk
żyjesz, lecz życie ucieka przez palce
jedna daje Ci życie, druga może je odebrać
to nie sen, zawsze po nocy przychodzi dzień
zmienia marzenia w koszmar, dobrze to wiem
pamiętaj, po mroku przyjdzie jasność
lecz nim życie cię zaskoczy, stań na baczność
z każdym dniem co raz trudniej zrozumieć
że rodzimy się głownie po to żeby umrzeć
odkąd pamiętam w szkole byłem horrorem dyrektorek
gdyby nie anatomia rzekłbyś, że mam serce z betonu
u mnie twój sekret jest bezpieczny bądź pewny
w przeciwieństwie do niej pod naciskiem nie jestem wylewny
chcecie się mnie pozbyć a ja wciaż tu jestem
i patrz daje słowo, że ten czas nas zmienił
im więcej lat tym więcej blizn i więcej cieni
wbijamy się do klubu i już widzę kandydatkę
zderzenie naszych spojrzeń i uderzamy w gadkę
dwa ciepłe słowa, choć rzadko mówię czule
chcę czy nie to i tak podnoszę im temperaturę
kochaj na zabój, jak ja, czy to kobieta, czy rap
mówi mi Przemek, a nie Pysk i wiesz co?
kocha mnie, a nie mój hajs i to mnie w niej urzekło
gdy mówię wyglądasz ślicznie, jak królewna z bajki
to przeważnie wtedy myślę, kiedy kurwa ściągniesz majtki
w kieszeni znalazłem stówę, ma się grube to się kaszle
wpadnij do nas zobacz jak leje wódę na beton
za chłopaków którzy mogli być tu dłużej a nie są
ktoś mówił mi że śmierć to ulga
powiedz to tym, którzy noszą ich twarz na koszulkach
tym, którzy do dzisiaj przeklinają los
bo widzieli jak linia życia zamienia się w prostą
mała jesteś brana pod uwagę więc nie spierdol tego
wciąż wielu bez pracy, lecz nie zna klęski
chociaż kilku z nich trochę lepiej dziś zna angielski
lecz gdy ktoś dzisiaj gestem popuka się w szyję
odpowiem bez ogródek - nie, dziękuję, nie piję
teraz bez żadnych granic robię, co mi się podoba
efektem tego jest to, że czasem boli mnie głowa
granice są, ale w innym tego słowa znaczeniu
genialnie lekceważę je, czasem jak młody geniusz
bo kocham spędzać z nią wieczory i ranki
gdy krzyczy i gdy szepcze do mnie cicho
jest jak niezbędna część układanki, jak ma na imię?
nazywam ją muzyką
i mimo, że dla wielu optymizm w chorobie to przymus
w słuchawce usłyszałem - będę żyć synu
jestem pierwszy w kolejce do nieba, choć nie byłem święty
diabeł mnie nie chciał, bo nie umiem żyć bez kolendy