Cześć. Na początku chciałabym być anonimowa, tego adresu nie rozdaję znajomym.. Kto mnie znajdzie to znajdzie. ;)
Ostatnio śniło mi sie że wyjechałam zupełnie sama gdzieś do rodziny.. Byłam świadoma tego że nie wyjeżdżam dlatego że chce poznać nowe osoby tylko dlatego, że chcę uciec od szarej codzienności, od tego co mnie boli, od kłopotów rodzinnych i przede wszystkim od SAMEJ SIEBIE. Ale czy można tak po prostu od tego wszystkiego uciec? Zatracić sie w nowym miejscu, żyć jakby zawsze było dobrze? Myślę że dopiero gdy już jesteśmy gdzieś daleko od naszego prawdziwego 'domu' poczujemy co straciliśmy, nasze dotychczasowe problemy nie znikną, pojawi się tęsknota, pełno pytań i miłość do tego co przeżyliśmy. Człowiek bardzo często nie szanuje i nie docenia tego co ma, póki tego nie straci, póki nie poczuje, że to wszystko co przeżył było całym jego życiem, było tym co zbudowało go takim jakim jest. Człowiek w życiu dostaje milion szans by coś w nim zmienić, nieraz to co pozorne wydaje się prawdziwe. By zobaczyć czego sie naprawdę chce, czego pragnie musi poczuć, że to traci. Dlaczego? Pewnie dlatego że człowiek zawsze uczy sie na swoich błędach... Myślę, że w życiu nie chodzi o to by uciekać, lecz stanąć oko w oko z tym co go boli, o czym bezustannie myśli. Bo tylko jeżeli dotknie tego czego sie boi zrozumie czego tak naprawdę chce... Czy chce uciec, czy zapomnieć, czy naprawić, czy pozostać.. Jeżeli nie potrafimy sami w środku odnaleźć tej maleńkiej iskierki szczęścia, to nie znajdziemy jej w nowym miejscu. Może jedynie na parę chwil, a później i tak pozostanie uczucie samotnosci i kolejna ucieczka....
Kiedyś gdzieś to już umieszczałam, ale właśnie od tego chciałam zacząć moją przygodę z tym photoblogiem. ;)