Studniówkowe, wersja vintage :P
No to sobie znów pięknie pobalowaliśmy. Nie czuję w ogóle nóg, wszystko mnie boli, zmęczona jestem, ale nie narzekam. Po raz kolejny było wspaniale, zresztą jak zawsze z Tym Panem ;*
A teraz, powoli trzeba wrócić z balowego parkietu do szarej szeczywistości. Według zegara maturalnego, który mam otwarty właśnie w tej chwili pozostaje 103 dni 13 godzin 1 minuta i 45 sekund. Przeraża mnie to, bardzo. Teraz już naprawdę, nie mogę sobie pozwolić, jak wcześniej jednak bywało, na choćby najmniejsze odchylenie od planu. No i tak do maja. Damy radę? Musimy! Nie ma wyjścia... I tu nasuwa się pytanie "co dalej?" ... Co dalej, to się jeszcze okaże. Bo kiedy myślę, że jestem już na jakiejś w miarę dobrej drodze, to po przemyśleniu "za" i "przeciw" wszystko idzie się... przespacerować do lasu. Kompletnie nie wiem, który wybór będzie najlepszy dla mnie i w ogóle. Więc jaki z tego morał? Deadline - to czas na podjęcie decyzji.
now I've had the time of my life
no I never felt this way before
yes I swear it's the truth
and I owe it all to you
;*