256

No to mamy po Świętach. Minęły radośnie, a kilogramy świątecznego jedzienia przetrawione. Oczy dalej jedzą, lecz reszta już nie daje rady. Trzeba przystopować. Tylko szkoda, że śnieg zawiódł po raz kolejny.

Dużo się działo w ostatnim czasie, nawet nie miałam chwili na głębsze rozmyślania. Przyszły dopiero w Święta, bo to taki czas, że myśli się o minionym czasie i zastanawia się na przyszłością. Nie wiem, co ze mną będzie, mam taki przyszłościowy mętlik. Zmieniam zdanie 4 razy na minutę. Niby już coś wymyśliłam, jakoś się ukierunkowałam, ale znów - jak wszystko przemyślałam, to nic już nie wiem. Tak bardzo chce mi się obijać, ale wiem, że już nie mogę, bo czas mnie goni. Odbiję sobie obijanie podczas 4-miesięcznych wakacji, tak, tak to sobie tłumaczę żeby nie zwariować. Dlatego też robię sobie tylko teraz krótką przerwę i wracam do tego, co do mnie należy. 

Tak dużo się działo, że nawet nie wiem, co tu napisać o minionym miesiącu (bo chyba mniej więcej tyle mnie tutaj mnie było). Był świetny, pod każdym względem, chyba tyle. Moje życie nabrało wysokich obrotów, a fenyloetyloamina całkowicie mnie uzależniła. Teraz byle do Sylwestra, bo trzeba dobrze zakończyć ten miesiąc i rok. It's gonna be LEGEN... (wait for it) ... :D