Stwierdzam wszem i wobec oczywistą oczywistość, że photoblog.pl znacznie niszczy jakość wszystkich zdjęć tutaj umieszczanych ;) Ale, że ja bardzo lubię to zdjęcie powyżej, to się nim pobawiłam i wstawiłam. Niestety, fotoblog też się nim pobawił i zniszczył, jak zwykle. Ale co zrobić, tak już tu jest, nie pierwsze i nie ostatnie zdjęcie jest tak tu potraktowane...
Znów weekend dobiegł końca. Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego te dni tak zlewają się w całość? Jeśli mamy nowy dzień tygodnia, piątsoboniedzielę, to fajnie, ale czemu ja o tym nic nie wiem? Tylko czy nie lepiej byłoby wprowadzić jednak poniewtośródczwartek? I zostawić w spokoju piątek, sobotę i niedzielę? Nie, widać czas jest bezlitosny i akurat wybrał sobie, że w poniedziałek, wtorek, środę i czwartek będzie się wlókł jak żółw, a w weekend będzie przyspieszał do prędkości światła. Jedyne, co można w tej kwestii zrobić, to się na to zgodzić, bo z czasem nie da się wygrać. Zawsze jest go zbyt mało, zawsze się spieszy, łatwo go zmarnować i nigdy nie da się go zawrócić. Chociaż, istnieje chyba sposób, żeby zagrać czasowi na nosie. Istnieją takie chwile, kiedy czas przestaje się liczyć. Sekundy wydawają się nie płynąć, minuty stoją w miejscu. Tylko później niestety okazuje się, że właśnie ta jedna sekunda czy minuta trwała godzinę lub dwie. Ale to już jest inne pojęcie czasu. Bo niby mówią, że szczęśliwi czasu nie liczą, ale może to właśnie chodzi o to, że mają swoje własne pojęcie czasu? Że właśnie sekundy trwają godzinami, a godziny sekundami? I to chyba dlatego wszystko zlewa się w jedną całość...
Próbna wchodzi oknem, bo nie chcę jej wpuścić przez drzwi. Co to będzie, co to będzie. Scio me nihil scire, z całą pewnością.