Byłem dzis na Krakowskim Przedmieściu. Chciałem stać się częścią tego wszystkiego co dzieje się w tych smutnych dla Polski dniach. Pojechałem, pomilczeć, popatrzeć, powspominać wszystkich tych którzy zginęli w katastrofie, a w szczególności Prezydenta. Było mnóstwo ludzi, w drodze Natalia zadzwoniła i powiedziała mi, że przyleciało ciało prezydenta i przewiozą je ulicami Warszawy... Nie czekałem do tego momentu, aż je przywiozą, pojechałem szybciej do domu, mam trochę kontuzjowaną nogę i nie chciałem stać długo. Ale zanim zebrałem się do akademika, poszedłem w jeszcze jedno miejsce, a mianowicie na Stary rynek, miejsce dla nas szczególne, bardzo ważne, kluczowe....poznaliśmy się tam przecież. To ja wybrałem to miejsce, po pod Kolumną wydawało mi się zbyt oklepane... Widziałem tam ludzi, głównie obcokrajowców, bo większość Polaków obserwowało co się dzieje wzdłóż, Krakowskiego, Miodowej, Senatorskiej itd. Widziałem też jednego chłopaka, czekał tak jak ja kiedyś, na swoją, może juz dziewczynę, a może była to pierwsza ich randka, był bardzo przejęty, miał ze sobą czerwoną różę... Przez moment chciałem nawet iść i zyczyć mu powodzenia, a le zaraz w innym momencie pomyslałem, że może powiedzieć mu, że mi to miejsce nie przynioło szczęścia, bo póki co z naszego związku, nic nie zostało, nie ma juz Nas :( Ostatecznie nie podszedłem do niego, jego historia toczyła się dalej bez mojego udziału, i z tego co widziałem to nie spotkał się z tą dziewczyną w tym miejscu, bo dostał telefon i gdzieś poszedł, pewnie do niej, na pewno, ale w inne miejsce.
Natomiast ja usiadłem sobie na ławce i przypominałem sobie, ten moment oczekiwania na Ciebie, co chwilę rozglądałem się wtedy czy już nie nadchodzisz, lecz gdy już to się stało, gy wyłowiłem CIę wzrokiem spośród tłumu, trzasnął mnie piorun, onieśmieliła mnie bardzo Twoja ponadprzeciętna uroda, ale za razem Twoje serdeczne przywitanie, jakiś rodzaj uścisku to był, dodało mi otuchy. To były momenty, które powodowały szybsze bicie serca, powodowały całkiem inną jakość patrzenia na świat, odgarniały wszystkie chmury znad głowy. To było piękne.
Ale dziś na Krakowskim Ty nie przyszłaś, czekałem na Ciebie, rozglądałem się z naiwną!!! nadzieją, że może jednak pojawisz się tu, całkiem niezapowiedzianie, i że to wszystko powstanie z popiołów niczym feniks, że znów wpadniemy sobie w ramiona, że znów pogładzę Cię po buzi, pocałuję CIę, po prostu będziemy razem. Niestey tak się nie stało, nie przyszłaś...a ja ostatecznie wstałem z tej ławki, pożegnałem się z Syrenką i poszedłem w stronę przystanku.
Przyrzekłem sobie dziś także, że w rocznicę naszego poznania, czyli 12 września 2010 przyjdę tu i poczekam na Ciebie, może też przyjdziesz i to po prostu się stanie, po prostu będziemy, będziemy, Ty i ja i cały świat i wszystkie gwiazdy świecące na niebie. W tej chwili nie pozostaje mi nic innego jak mocno w to wierzyć.
Przesyłam Ci dużo buziaków Gwiazdko!! :*:** :* Tęsknię za Tobą!