Te dwie postaci imitujące japońskich żołnierzy, podczas II Wojny Światowej ostatnio często przemykają przez moje myśli. Ogólnie ta scena z serialu Pacyfic jest bardzo zabawna i często smiejemy się niej razem z Mateuszem. Właściwie to Mateusz został Tojo, a mi przypadła rola Fuckface'a. I w sumie pasuje mi to. Lubimy wracać do tej sceny :) Taki mało znaczący pierdołkowaty akcent z mojego szarego, no może w kolorach sepii życia.
Termodynamika się udała. Z wejściówki z laborek dostalem 5 jako jedyny w grupie :), na prawdę chcę skończyć WAT z bardzo dobrą średnią, bo możliwa jest dla mnie każda opcja, łącznie z odejściem z wojska, zostaniem na Wacie nawet, wszystko do rozstrzygnięcia. A ćwiczenia, hmm bardzo smiesznie było, prof T. jest bardzo rozmownym człowiekiem, lubiącym się pośmiać i mającym swoje dziwne zasady, kazał się nam przedstawiać na początku liczenia zadania przy tablicy, powiedzieć też skąd pochodzimy, oczywiście każdego obśmiał... zabawnie było. A osoby do tablicy były zapraszane po rzucie monetą, "reszka to idę" tak wybrałem, niestety, a może właściwie stety, wypadła reszka właśnie.
Po zajęciach przyszedł czas na wyzerowanie się. Planowaliśmy ten dzień już przed świętami. Kupiliśmy grilla, rozpaliliśmy ognisko, kupiliśmy kiełbaski, i oczywiście alkohol, kupiłem 1L wina vermuth Cin-Cina, piło się to bardzo dobrze. :) ale impreza jakoś się nie kleiła w gronie naszych "szanownych" przyjaciół cwaniaków, więc ja i Mateusz poszliśmy na pobliską imprezkę, i właściwie tam spędzilismy cały wieczór.
Za to dzisiaj było tak sobie, nie było bardzo źle, mozna nawet powiedzieć, że znośnie, zjadłem snaidanko i po apelu poszedłem spać, nie idąc na wf - mam zwolnienie lekarskie, Na angielski już wstałem, ale na ostatni wykład, którego zresztą nie cierpię, czyli z Mechaniki płynów też nie poszedłem, spałem sobie smacznie. Ale musiałem wstać i iść do prof Gacka, rozpocząć wreszcie kolejny rozdiał, taki z większych w moim życiu, a mianowicie, pisanie pracy inzynierskiej, poprzez rozpoczęcie projektu przejściowego. Mam nadzieję, że pochłonie mnie on bardzo i będę mógł zrobić coś naprawdę godnego uwagi, niezwykłego. Niestety nie zastałem, szczerze można Go tak nazwać - mojego guru, czyli profesora Gacka, nie było go ale w poniedziałem ma już być.
Prócz tego poszedłem zrobić jeszcze zdjęcie rentgenowskie, do ośrodka zdrowia, mojego leczonego ząbka, bo Pani Monika - moja dentystka o to poprosiła... Zajęło to dosłownie chwilkę, jak już wszystko ogarnąłem to zrobiłem małe zkupy w tesco, kupiłem głównie proszek do prania, i do koloru i do białego bo miałem deficyt mały. A teraz w rzeczy samej pranie się robi, jeszcze małe 45 minut i muszę wyjąć je z pralek, bo jest tego aż dwie...
Dziś dzień, był też obfity we wspomnienia Ciebie, gdy inni stoją przy biurku służby i pobierają PJki, żeby pojechać do swoich dziewczyn...ja stoję i przypatruję się tym innym, i myślę dlaczego ja już tak nie mam....dlaczego...
Dlaczego już Cię nie ma Gwiazdko...?!
Kończę na dzisiaj, fajnie opowiedzieć Ci to wszystko co się dzieje u mnie.
A jeszcze na koniec napiszę Ci co dzisiaj widziałem śmiesznego, widziałem gołębia, który maił założoną kromkę chleba , w ten sposób jak ludzie noszą wisiorki na szyi, wyglądało to tak śmiesznie, że chciałem mu zdjęcie zrobić, ale wystraszył go samochód.
:*