zdecydowanie brak zdjęcia, które opisze mój dzisiejszy humor.
fakt, doskonale potrafię pochamować emocje przy innych,
ale gdy tylko znajduję się w swoich bezpiecznych czterech ścianach wszystko się uwalnia.
i tak właśnie było dzisiaj. miałam dość jazdy i tego, że parkowanie oraz zawracanie przy użyciu dróg bez wyjazdu, komplenie jest moją nogą Achillesową.. zdecydowanie za szybko wyjeżdzam te godziny. zostało mi 8, a ja mam ochotę zrobić sobie 2 tygodniową przerwę. dzisiejszy dzień nawet nakłonił mnie do myśli by po prostu olać to jebane prawko. wiem jednak, że za jakiś czas mi to minie i dalej będzie się zmagać z życiem i tym, co mi nie wychodzi.
do tego dochodzi strach przed utratą bliskiej osoby. nie cierpię tej myśli. modlę się by tą chwilę pożegnania odłożyć na jak najpóźniejsze dni. odpycham od siebie te myśli.. nie chcę tego. zupełnie nie jestem na to gotowa. wątpię, żebym kiedykolwiek była. kompletnie sobie tego nie wyobrażam.. nie dam sobie rady. nie bd wstanie wstawać rano i żyć dalej... jestem za słaba..
Łzy nie są oznaką słabości, ale dowodem, że nie wyschło serce.