No to chyba mam wolne :)
Dziś napisałam ostatnie kolokwium zaliczeniowe, które było w zasadzie jak egzamin, pomijając to, że nie mieliśmy ładnych ubrań. No i że nazwali je kolokwium...
Wyniki w czwartek o 10, ewentualna poprawa w czwartek o 14. Z czego wynika, że będę mieć 4 godziny żeby dojechać do Sosnowca i jeszcze się pouczyć. Dlatego mówię, że chyba mam wolne.
3,5 tygodnia wolnego ;)
Brenna cały czas siedzi mi w głowie. W sumie siedziała tam cały poprzedni tydzień, kiedy nie mogłam tam być i przypominało mi się to w najmniej odpowiednich momentach.
Ale cieszę się, że moglam być na weekend, bo tego potrzebowałam, tego weekendu bez nauki i myślenia o tym wszystkim.
Dzięki wszystkim. Dzięki Bogu.
(Jeszcze tylko trzeba zagoić dziury na rękach po dżungli, do których najbardziej chyba przyczyniły się paznokcie Jacka, Agi i Barta ;) Ale oko całe!
<><!