znalezisko z 2007 roku.
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami& żyła sobie księżniczka. Mieszkała w tęczowym Królestwie z ogromnymi, przepięknymi drapaczami chmur i tysiącami różnokolorowych świateł w ich wnętrzach. Każda z ulic przystrojona była barwnymi billboardami, których rażące światło wpadało czasem do jej komnat.
Kiedyś kochali ją wszyscy.
Rodzice, znajomi.
Była przecież piękna!
Potrafiła oczarować każdego, dopiero co napotkanego człowieka.
Bo lubiła się śmiać!
Patrzyła na wszystkich swoimi pięknymi, dużymi, błękitnymi oczami.
Była w nich ciekawość, ufności bezgraniczna miłość do świata.
W wolnym czasie kręciła loczki na swych długich, złotych włosach.
Gdy tańczyła boso na łące wiedziała, że jest wolna.
Kochała zapach polnych kwiatów i wiatr muskający jej skórę przy każdym delikatnym ruchu jej ciała.
Tak bardzo za tym tęskniła podczas pobytu w swoim Królestwie.
Uwielbiała konie i mogła o nich opowiadać godzinami.
Ich brak doskwierał jej również.
Dzielnie, przez wiele lat, pomagała ojcu w prowadzeniu stajni.
Bo przecież właśnie w niej, bardzo chore dzieci mogły choć na chwilę oderwać się od tego okrutnego świata ludzi dorosłych.
Złych wyników badań, łez rodziców, kolejnych lat cierpienia.
Tak, była taka zwyczajna a zarazem taka niezwykła.
Lecz potem stała się prawdziwą księżniczką!
Wtedy pojawił się ON.
Mówił jej cudowne rzeczy, śpiewał piękne piosenki i układał prawdziwe poematy!
Była oczarowana jego przeszywającym, chłodnym i tak błękitnym spojrzeniem, pękami niesfornie kręconych, kruczoczarnych włosów, delikatnymi ustami&
Stała się najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy zaproponował jej ślub i wyjazd do jego Królestwa.
I mimo, że zabrakło lasów, łąk, wiatru i koni, wiedziała, że jest bezpieczna.
Bo ON był obok. To dzięki niemu.
I bajka trwała nadal.
Mała blondyneczka przerwała pisanie.
Wstała z krzesełka i podeszła do okna.
Jej pełne skupienia, szaroniebieskie oczy skupione były na wielkich wieżowcach i ulicach, które stopniowo pokrywał spadający leniwie śnieg.
Spojrzała na zegarek.
2:30 rano, 25 grudnia.
Skierowała się na paluszkach w kierunku drzwi, otworzyła je i wyjrzała na korytarz. Nie było tam nikogo, żadnej nowej pary butów.
Słyszała jak w kuchni jej mama zmywała talerze po Wigilii.
Dziewczynka westchnęła i wróciła do swojej kartki, która leżała na niewielkim biurku, w kącie pokoiku.
Z ich cudownej miłości narodziła się przepiękna córeczka, która kochała ich całym swoim małym serduszkiem. Jak nikogo na świecie. I tak żyli razem długo i&
Pisanie przerwało jej wejście mamy do sypialni.
-Sonja, ty jeszcze nie śpisz? spytała kobieta stojąca w drzwiach małego, przytulnego pomieszczenia. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Długie, kręcone włosy zebrała w niechlujny kucyk, na świąteczne ubranie założyła stary fartuszek w wyszywane błękitne niezapominajki.
-Czekam odpowiedziała pewnie dziewczynka przyglądając się właśnie tym kwiatuszkom na stroju jej mamy. Niestety wyczuła także pewne drżenie w swoim głosie. A co jeśli&
- On nie przyjedzie. Proszę, kochanie, idź spać kobieta podeszła do córki, ucałowała ją w czółko po czym wyszła z błękitnego pokoiku.
Sonja poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Powietrze w pokoiku wypełniło się beznadziejną, nieokreśloną pustką. Nie powinna tak mówić& Przecież&"
Właśnie! Co?
Drżącymi rączkami wzięła kartkę i długopis. Skreśliła ostatnie zdania i znów zaczęła pisać:
To dzięki niemu.
Lecz nadszedł dzień, gdy książę stwierdził, że musi jechać w świat.
Bo są przecież inne księżniczki do uratowania.
Przed złymi czarownikami monotonności i smokami ludzkiej okrutności.
Chciał zostać rycerzem ludzkich sumień.
Wyjechał więc razem ze swoimi przyjaciółmi pomagać prawdzie i dobru.
Szkoda tylko, że nie wiedział jaki ból sprawił księżniczce!
Była przecież taka szczęśliwa.
Chciała mu powiedzieć, że będą mieli dzidziusia!
A teraz co?
Zamknęła się w wysokiej wieży najwyższego z drapaczy chmur w całym Królestwie. Nowonarodzona córeczka stała się jedyną rzeczą, jaka trzymała ją przy życiu.
Już nigdy więcej się nie bała& miały siebie!
Ale co się stało, gdy dziewczynka podrosła?
Ona co roku czeka na to, żeby jej tata przyjechał na święta.
Albo wysłał urodzinową kartkę, kupił prezent na Dzień Dziecka&
Czy chociaż pochwalił, za kolejne pierwsze miejsce w konkursach literackich.
A może powiedziałby, że wciąż kocha ją i mamę
&bo Ona ich tak bardzo kocha!
Pewnie Książę znalazł nową księżniczkę.
Ale to już inna bajka.
Bardzo Cię kocham, tatusiu.
I co Ty na to?
Sonja spojrzała raz jeszcze na swoje dzieło, podpisała list i wsadziła go do błękitnej koperty. Błękitnej jak wszystko, co znajdowało się w jej pokoiku.
Następnie wyjęła z szuflady karteczkę i pieczołowicie wpisała na kopertę adres.
Otworzyła drugą szufladkę i wzięła do ręki cały pliczek błękitnych listów, które przewiązane były białą wstążeczką. Ostrożnie umieściła tam ostatnią kopertę i schowała wszystko z powrotem.
Następnie na paluszkach, aby nie obudzić mamy, skierowała się w stronę swojego łóżeczka...