allan spotkał mary dawno temu, ich znajomość zyskiwała wówczas miano interesującej, ale dziewczyna musiała wyprowadzić się do matki, a potem nie widzieli się aż do teraz.
teraz, kiedy siedziała na desce, która kiedyś, w błogiej odległej przeszłości była uroczo pomalowaną ławką, i cicho łkała, zakrywając twarz dłońmi
allan nie podszedł do niej, nie odezwał się ani słowem. stał kilka metrów od zapłakanej dziewczyny i patrzył na nią, wyobrażając sobie wiele scenariuszy obecnej sytuacji. w każdym z nich wychodził jednak na kompletnego idiotę, więc stał bezczynnie jeszcze kilka minut, a potem odszedł powoli w kierunku swojego samochodu.
gdyby wiedział, że tej nocy zostanie wepchnięty pod pociąg, zapewne zachowałby się nieco inaczej