cóż. szczerze się cieszę, że niektóre rzeczy, od czasu dodania przeze mnie ostatniej notki, miały okazję po prostu się skończyć. tutaj duże pozdrowienia środkowym palcem dla pewnego ociekającego zajebistością tchórzliwego leszcza. jesteś zerem. ch ci w d ze szkłem, jak to mówią, żeby nie było za bardzo przyjemnie;*
kto wie, ten wie. ale! koniec żalów :D
maj był dla mnie w większości miesiącem po prostu wyjebanym w kosmos. i co w tym wypadku nieco dziwne, zleciał bardzo powoli. dużo zebrało się przez ten miesiąc znajomości zaczętych, skończonych, naprawionych, polepszonych czy pogorszonych... a od miłej daty 11 maja mam wrażenie, jakby minęło już co najmniej pół roku, zamiast dwudziestu dni.
dziękuję wszystkim Rasmusiakom za ten dzień. po pewnym czasie moje ciągłe bycie totalnie zgaszoną przez rzeczy, na które nie mam wpływu, zaczęło być mocno męczące. z pewnością nie tylko dla mnie. oczekiwanie na koncert, zobaczenie TR na żywo i mile spędzony czas z kilkoma osobami były przemiłą odskocznią od kilku nieprzyjemnych spraw. czekam na listopad<3 do którego też pewnie wiele spraw zdąży się skończyć/zmienić.
ale nie moje trwające już siódmy rok uwielbienie do pewnego zespołu :D
http://www.youtube.com/watch?v=XRp94e7ZyHk
sentymencik. nowe brzmienie, ale teksty wciąż tak samo szczere.
oh why, why should I worry?!
doświadczenie, które nabrałam dzięki pewnym sytuacjom, słono mnie kosztowało. w końcu łzy, które nie potrafią wypłynąć, bolą bardziej. nie pierwszy i nie ostatni raz. ale niee, już nie mam ochoty niczego zmieniać.
i pozdrawiam drwiacazeswiata, która ładnie prosiła o nową notkę :D
mówisz-masz. niestety, bez żadngo, eee... wiersza