W przerwie pomiędzy gotowaniem kompotu z suszu a wkładaniem ryby po grecku do lodówki, przypomniałam sobie o fbl. Gdy przypomnę sobie każdy jeden wpis na temat tego, jak bardzo nienawidzę Bożego Narodzenia i Wigilii, to śmiem stwierdzić, że wiele się nie zmieniło. W tym roku postanowiłam mniej wkurwiać się na to, że inni wkurwiają się przygotowaniami, no i przeniosłam całe przedsięwzięcie do mieszkania w Chorzowie. Co tam, dziesięć osób w te, czy we wte. Nie ma tragedii. Przynajmniej choć raz, ryba na wigilijnym stole nie będzie przypalona. I może choć raz Święta spodobają mi się choć odrobinę bardziej niż kiedyś.