hm.....i znowu to samo....;/znowu jakies domysly jakies pretensje ciagle cos.....czasem poprostu brak mi sil....brak mi checi....raz jest cudownie...poprostu bosko....az chce sie zyc, ale za chwile cos znowu jest nie tak a ty zastanawiasz sie o co znowu chodzi....nie umiem sobie juz powoli radzic...nie pomoga mi dobre slowa, ze jutro bedzie lepiej...pomoc mi moze tylko jedna osoba, ta przez ktora ciagle cos jest nie tak;/ kocham go i mimo tych chwil zlych wiem , ze warto walczyc.....ale jak dlugo w ten sposob dam rade??i czy wkoncu on doceni to ze mnie ma.....