Pobieranie krwi za mną. Przedstawienie jakich mało...
Najpierw badanie glukozy, potem pobieranie krwi z żyły. Pielęgniarka wkłuwała mi się dwa razy bo za pierwszym z nerwów żyły mi się pokurczyły i pobranie było niemożliwe, za drugim na szczęście jakoś poszło, ale już musiałam leżeć na kozetce bo było mi słabo. Trzeciego pobierania bym nie przeżyła, oj niee.
Wszystko ładnie pięknie, wychodzę na poczekalnie i jest koniec ze mną. Krew odpłynęła mi z twarzy, blada jak ściana, usta sine... Położyli mnie na kozetkę, żebym wydobrzała, ale wtedy złapał mnie tak potworny ból podbrzusza, że normalnie kuliłam się z bólu :( Potem doszły drgawki i gorączka... Koszmar.
Teraz siedzę w domu, wszystko mi wiruje przed oczami, ledwo widzę, ale udaję że jest wszystko dobrze bo chcę jechać do chłopaka. Mama i tak nie chce mnie puścić, ale postawię na swoim :)
Lekarka i mama pytały mi się, czy czasem w ciąży nie jestem... Nie wiem, no chyba nie. Broń Boże! Jakby mi to teraz potrzebne było...
W środę powinny być wyniki, zobaczymy co się ze mną dzieje "ciekawego" :)
Miałam dziś tak chore sny, że koniec :/
Najpierw śniło mi się, że wszystkie zęby zaczęły mi się kruszyć i wypadać od wymiotów... A potem chłopak mnie zdradził i jeszcze miał do mnie pretensje, że to zrobił -.-
Wariuję kompletnie ^^
Tak czytam niektóre posty i z całego serca zazdroszczę dziewczynom, których głowy zaprząta tylko szkoła i ich miłość...
Życie w najczystszej postaci :)