"Nie muszę być na każde Twoje pierdnięcie, rzucać wszystkiego i chwytać za telefon żeby Ci odpowiedzieć bo napisałaś!" - słowa mojego chłopaka. Zabolało.
Nie wierzę, że powiedziała mi to najbliższa osoba na której mogłam zawsze polegać. Na której ramieniu wypłakiwałam łzy. Dla której robiłam wszystko- zaginałam czasoprzestrzeń, byłam ustępliwa... szkoda gadać w ogóle.
W momencie, kiedy najbardziej go potrzebuje on odwraca się do mnie plecami.
Chyba przerasta go ta cała sytuacja, jak i mnie przerasta wszystko.
Wracam do was powoli bo mojego życia i tak nie da się ułożyć...
No więc:
Mam bardzo zaawansowaną bulimię i stwierdzoną depresję. Mój organizm protestuje i pojawiają się różne komplikacje zdrowotne.
To prawie pewne, że niedługo wyląduję w szpitalu na ok. 4- 6 tygoni... kwestia wolnego miejsca i ustalenia terminu.
Jem i wymiotuję. Wymiotuję i upijam się, żeby zapomnieć o tym wszystkim.
Pewnie zawalę rok w szkole.
Rodzice są bezradni. To naprawdę boli, kiedy widzisz łzy rodziców i wiesz, że to Ty jesteś ich powodem. Nie chcę być problemem, ale nie wiem jak sobie poradzić. Naprawdę nie mam siły, poddaję się...