photoblog.pl
Załóż konto

Minął kolejny miesiąc... Hm kiedy to zleciało? Kiedy to minęło? A tak wszyscy mówili, że koniec będzie najgorszy, będzie się dłużyło, a ja będę czekać i mówić "kiedy to się wszystko w końcu skończy".

Moi mili, moi drodzy - stety i niestety bardzo możliwe, że to mój ostatni wpis. Tak, wiem... Ja też myślałam, że będzie mnie tutaj więcej. Byłam pewna, że dam radę pisać częściej. Nie udało się. Mimo wszystko i tak cieszę się na te trzy obszerne wpisy. 

No więc... Jaki był maj? Oj rozpoczął się wielką bombą i niestety, ale sie rozchorowałam. W moim przypadku nie jest to korzystne i miałam wrażenie, że nigdy nie minie. Byłam niemiłosiernie wykończona, a mój przyjaciel w tamtym momencie miał na imię SEN. 

Oczywiście nie obyło się bez płaczu. Miałam co nie co napisać na ten temat, ale z jednej strony albo płaczę z jakichś małych powodów, a z drugiej strony po prostu mam nieprzepracowanych kilka spraw ze swojego życia. A przez to, że są nieprzepracowane - ja nie odpuszczam, nie jestem w stanie się pogodzić, zrozumieć no i koniec końców płaczę, czasami nawet za dużo. Ale... to dobrze, że płaczę. Czasami jest tak, że jak otworzysz korek na łzy to się oczyszczasz. Wywalasz z siebie to co złe, czujesz się lżejszy. Kiedyś dodatkowo było tak, że nie rozmawiałam na ten temat, bardzo sie zamykałam, automatycznie nie miałam humoru i odsuwałam się od ludzi - uciekając. Teraz nauczyłam się rozmawiać o tym i pozwalać na łzy. 

W tym miesiącu nie zabrakło też szpitali i mojego tygodniowego pobytu w Ostrołęce. Tym razem było trochę trudniej, bo wkradł się bunt dwulatka.. No i otoczenie było wyprane z cierpliwości, a co za tym poszło? Brak konsekwencji i hulaj dusza. Pamiętajcie czasami lepiej przemilczeć, jeżeli coś nas nie dotyczy. 

Przede mną jeszcze sporo rzeczy do zrobienia przed lipcem. O np. dzisiaj powinnam zrobić wyniki, mhm nawet odpowiednio wcześnie wstałam (mimo, że pół nocy się kręciłam), problem polega na tym, że trzeba było się do nich przygotować, a ja oczywiście tego nie przeczytałam. Więc.... czeka mnie jutro długi dzień. 

Ostatnio myślałam o tym, że jestem człowiekiem, który zawsze musiał mieć wszystko zaplanowane. Na spontanie coś zrobić? Nie, nie dziękuję - wolę swój plan. Pamiętam jak lecieliśmy na wakacje i nie zarezerwowaliśmy na lotnisku miejsca parkingowego "a bo na pewno coś będzie, raz się żyje". Wyobraźcie sobie moją minę, jak wyjeżdżaliśmy z 3 parkingu, na którym nie było miejsc... Byłam okropnie wściekła. Teraz mnie to bardzo bawi, ale wtedy byłam przerażona.. 

Teraz jestem na takim etapie swojego życia, że niestety ale nie mogę zaplanować tego co mnie czeka. Bardzo bym chciała, żeby ktoś mi powiedział "będzie tak i tak, będzie dobrze, zaufaj mi". Niestety tak to nie działa. Przygotowuje się na każdy możliwy sposób. I mimo, że nie mogę zaplanować przyszłości, staram się nadrobić wszystko teraz. Zapisuję wszystko co jest do zrobienia, żeby nic mi nie umknęło, a potem... odhaczam z listy. To co mnie zaskakuje to, to że nie stresuję się. O dziwo jestem (jeszcze) spokojna. Oczywiście nasłuchałam się miliona rad, dużo osób mnie próbowało straszyć (pewnie nieświadomie, więc nie mam im tego za złe), a ja to wszystko przyjmowałam ze spokojem. Teraz... Ufam sobie i wierzę, że będzie dobrze. Musi być i żaden czarny scenariusz nie wchodzi w grę. 

Kiedyś śmiałam się jak próbowałam afirmować - głupota, co ja tak w ogóle robię. Teraz afirmuję dwa zdania i wiem, że będzie ciężko, ale wiem też że czekałam na to wszystko bardzo długi czas. I niedługo... wszystko stanie się rzeczywistością.

No więc podsumowując... Mam za sobą szalony rok. Przeprowadzka, super wakacje, kilka niesamowitych wyjazdów, chwile które zmieniły mnie i moje życie na zawsze, dużo przemyśleń, pracy nad sobą i docenienia każdego momentu, każdej chwili. 

Więc co będzie dalej? Tego moi drodzy nie wie nikt. Ale... Napiszę najbardziej banalne słowa na świecie, które kochałam słyszeć jak było najgorzej na świecie, a ja myślałam, że nigdy się już nie podniosę - będzie dobrze. 

Pierwszy wpis napisałam w 2013 roku, przechodziłam przez wiele etapów życia. Liceum, studia, praca. Poznawałam mnóstwo cudownych ludzi - niektórzy poodchodzili, a niektórzy wiem, że ich nie ma, ale jakby byli, bo cały czas o nich pamiętam. Miałam mnóstwo stanów emocjonalnych - ogrom szczęścia, dużo smutku, wiele powodów do radości, ale też kilka chwil w których było totalnie źle i wiedziałam o tym tylko ja. I przyszedł czas na zakończenie. 

Bądźcie najlepszą wersją siebie - zawsze :).

 

Dodane 2 dni temu
97

Informacje o lovesucks14


Inni zdjęcia: Przemek Budka nacka89cwaJa nacka89cwaJa nacka89cwaLeci patusiax395Trzciniak slaw300:) nacka89cwaJa nacka89cwa... idgaf94Ja nacka89cwaJa patkigd