Jestem dziwnie zmieszany oglądam się dookoła siebie i widzę tak wiele nieszczęścia i smutku. Nie jest to mój smutek, ani zawiedzenie życiem, tylko rozczarowanie innych ludzi, które częściowo mnie zasmuca. Dlaczego ? Patrząc w jedną stronę- widzę kobietę, młodą, piękną dziewczynę, która cierpi po wieloletnim związku, rozpadł się od tak, kłótnia jedna za drugą, za wiele wypowiedzianych słów, nic już nie można zmienić, koniec. Po przeciwnej stronie- można zauważyć starszą, dojrzałą kobietę żyjącą w samotności, jest jej smutno bo każdy wieczór spędza sama, z czterema ścianami, których widok jej zbrzydł. Nie ma nadziei na cokolwiek, wszystko stracone, koniec. W następnym kącie widać młodego chłopaka, dopiero wkraczającego w dorosłe życie, zagubiony, nieakceptowany, poniżony. O czym myśli? Jak szybko i bezboleśnie ze sobą skończyć, może martwi się o to, czy swoją decyzją nie zrani swoich najbliższych. Oni go nie ranią? Gdzie jego szczęśliwy dom, skoro sobie nie radzi, jest inny, może właśnie przez to wyjątkowy. W kolejnym, w kolejnym, w kolejnym i w jeszcze następnym zakątku tak samo, pełno indywidualności i koniec każdej pojedynczej historii.
A ja ? to dopiero początek! Początek wszystkiego. Może właśnie potrzebuję zobaczyć cierpienie innych, żeby docenić własne szczęście, którym cieszę się tak doniośle. Tylko czy ktoś inny będzie martwił się tym kiedy ja będę miał gorszy dzień? nie wiem i nie chce wiedzieć po co kusić los. Jeżeli znajdzie się taka osoba to nadejdzie taki smutny dzień&
A przecież nikt go nie chce &