W przeszłości nigdy Tam nie padało, woda była zawsze ale żadna kropla nie smiała nawet przedrzeć się przez ten majesatyczny błękit. Deszcz nadrabiał swoje w nocy albo gdzieś w oddalonym miejscu ale nigdy, przenigdy Tam. Dni płynęły i nawet zimny, przenikliwy wiatr zdawał się być sprzymierzeńcem bo w koncu ustawał cicho...bez protestów. Ale nawet zachłystując się tym widokiem nie dało się powstrzymac słów które płyneły same, róznymi torami czasem burząc mury czasem stawiajac nowe trwałe i niezniszczalne.[b]Zapomnieliśmy o jednym. [/b]
W koncu spadł, nie gwałtowny, wcale nie ciepły, spodziewany deszcz. Mimo to mokłam z niedowierzaniem. Siedziałam długo na tej wilgotnej trawie i wcale sie nie zastanawiałam, po prostu byłam. Kiedy w końcu się obudziłam dookoła było sucho, powiewał wiart i wszystko zdało się wyglądać tak samo. Spojrzałam jednak w góre- błękit odszedł. Długo nie mogłam w to uwierzyć ale wtedy zrozumiałam, że z Tobą chodź sam tego nie wiesz, najlepiej było w ciszy
[b]Zapomnieliśmy o milczeniu ale teraz mamy go pod dostatkiem
A błękit zniknął z naszego nieba ale pozostał w naszych oczach.[/b]
/[i]fot. by Kasias[/i]/