"nikt nie przychodził, zeby mnie utulic. Nikt nie przychodził, zeby wszystko naprawić. (...) a zatem... Najpierw oddech. zmusiłem się, by go kontrolować, by powstrzymać te szarpiace plucami lkania i powoli, spokojnie nabierać powietrza. Potem przyszła pora na grozę. Na ból. Na poniżenie. Najbardziej na świecie chciałem wczolgac się do jakiejś dziury i zamknąć ja za sobą. Chciałem nie istnieć. Ale istnialem. Za bardzo mnie wszystko bolało. Bylem bardzo boleśnie, bardzo wyraźnie, bardzo żywy. "
Coś w tym jest.