Ciężko, oj cięzko....
Jutro jade na badania. O trzynastej. Muszę zabrać ze sobą "Starą baśń", która teraz czytam, bo kolejki do lekarzy są nieziemskie. By the way, dzisiaj byłam zarejestrowac się do lekarza medycyny pracy. Trwało to półtorej godziny. Jeszcze babsztyl w rejestracji po tym czasie powiedział, ze więcej niz cztery osoby nie przyjmuje (o 12.40- przyjmowała do 13.30 według kartki na zasranych drzwiach). Dobrze, ze mam dotrzymywała mi towarzystwa i wydarła się na kobietę. Przyjęła mnie bez problemu, ale na skierowaniach przekręciła moje nazwisko, tak, ze musiałam tam wejść raz jeszcze... Skierowań mam trzy, jak to bywa na kierunki biologiczne (laboratoria z chemii i łażenie po górach),
Mój plan na najbliższe kilka dni wygląda tak;
Środa; 13- 17 badanie okulistyczne i laryngolog. Mam nadzieje, ze to załatwie "od strzału".
Czwartek; pobudka o szóstej rano, badanie moczu i krwi, Kraków, spłacenie manka w McShicie, oddanie ciuchów, dostarczenie L4. Do baku, anulowanie przelewów dla pewnej organizacji pseudoekologicznej (osobna historia- nie dawajcie na to kasy!!) , wpłacenie zaoszczędzonych pieniędzy. Na Kazimierzu- zabrac buty Pawła, koszulke z mcshitu i klucze. Na Bronowicach, zabrac buty, ciuchy i kilka innych rzeczy. Właśnie zadzwoniła Marta. Musze sie z nia spotkac i odebrać "Amerykańskich Bogów".
Piątek- Wesele Anki
Sobota- Wesele Daniele
Niedziela-Wesele Daniela
Poniedziałek- Wesele Daniela, ale wale to (kto w tych czasach zamawia orkiestre na trzy dni i robi trzydniowe wesele, nie maja co robić z kasą, czy co?).
Acha i mam nadzieje, ze jutro tych planów nie pokrzyżuje mi UR. Chociaż drugiej strony, chce żeby mnie przyjeli na to ogrodnictwo&.
Nie mam siły. Jestem zmęczona. TYLE.
Dobrze, ze jest Paweł. I chemia. I Paweł. I wiadomo co w środę.