Staram się nie myśleć o chemii, ale jej cień potrafi mi popsuć nawet najlepsze wydarzenia. Nie chce mi się iść na te studia. Najchętniej spałabym cały dzień i nic nie robiła.
W Krakowie, o dziwo było fajnie. Najpierw obiad w Chimerze, potem Bazyl, człowiek z kula w głowie. Film był naprawdę świetny. Zabawny, chwilami wzruszający, abstrakcyjny i mądry. Kupiłam sobie w Sepchorze cień do powiek i róż do policzków, dzięki czemu trzeci cień mam za złotówkę. Nie poszliśmy do Harris Piano Jazz Bar, bo nie chciało nam się iść na rynek. Ciągle mam chcicę na jakiegoś barowego drinka, nawet mi się to dzisiaj śniło. Za to Paweł kupił mi baryłki z jakimś cherry czy czymś. Zjadłam wszystko. Rano miałam kaca. Kaca po czekoladkach .
Cholernie się boję tych studiów, a zostało tylko piętnaście dni. A laski najprawdopodobniej będziemy miały taki mały piekarnik elektryczny od mojej cioci, wiec będzie można sobie robić różna fajne potrawki (rurki z serem feta i szpinakiem, zalane sosem beszamelowym, zapiekane żółtym serem). Właśnie muszę się dowiedzieć jak się robi tak zajebista tarte z brokułami jak w Chimerze.
Postanowiłam dawać moje najlepsze zdjęcia, od najwcześniejszych do tych najnowszych. To jest zdjęcie zrobione zaraz po tym jak dostałam aparat.