photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 LIPCA 2014

Taki dziki kuń.

Moja dziewczynka

by Robert

 

Czasem robimy coś instynktownie, nie zastanawiając się kompletnie nad tym czy z tej sytuacji jest inne wyjście.

Obudzeni w środku nocy zapewne szli byśmy w zaparte powtarzając "To było jedyne rosądne rozwiązanie." 

Tyle, że po czasie, kiedy znika stres, pośpiech, emocje, kiedy nikt nad nami nie stoi i tupiąc nogą nie oczekuje decyzji, 

wtedy okazuje się, że rozwiązań było wiele. Żadne z nich nie było proste, rozsądne czy oczywiste, 

bo nikt nie podaje nam na tacy gotowego zestawu odpowiedzi. Siedzimy na kanapie zastanawiając się,

skąd brała się w nas wtedy ta absolutna pewność co do słuszności naszych decyzji.

A raczej co ważniejsze... jak ją przywrócić. Jak powstrzymać myśli kreujące na poczekaniu miliony opcji.

Bo przecież zawsze można to było zrobić lepiej.

Kiedy jednak podejdziemy do danej sytuacji jak przystało na chirurga, czysto, logicznie, rozważając tylko fakty,

wtedy pojawia się światełko w tunelu. Czyste, proste cięcie. Bilans korzyści i ryzyka powikłań. I tak powstaje decyzja.

Podejmowanie decyzji jest operacją praktycznie bezbolesną.

Poddani odpowiedniemu znieczuleniu, oczyszczeni ze zbędnych emocji, pewną ręką doprowadzamy rzecz do końca.

Zlokalizować krwotok, oczyścić ranę, zszyć, podać leki osłonowe. 

Uszkodzone tkanki będą co jakiś czas przypominać nam, że posiadają bliznę. Taka kolej rzeczy.

Ale przy zdrowym trybie życia nawet takie zszyte serce posłuży nam jeszcze długo.

A w razie gdyby uparty organ jednak postanowił się zatrzymać, zawsze znajdzie się jakiś idiota na SORze.

Rozpędzony do 200km na godzinę dawca organów. Wtedy być może jakiś ambitny chirurg postanowi zastąpić ten kawałek

kamienia ciepłym, bijącym sercem. Świeżo wyjętym ze stygnącej klatki piersiowej.

A tak, jeszcze jedno, w kartę pacjentki należy wpisać NRS. W końcu pobudzenie elektrowstrząsami chłodnego kawałka skały,

jest, z medycznego punktu widzenia, fizycznie niemożliwe.

 

Już prawie nie boli. Za to mnie właśnie nienawidzisz. Nie za to, że odeszłam, bo mnie przecież tak naprawdę nigdy nie było.

Nie za to, że Ci go odebrałam, bo przecież to Ty z niego zrezygnowałeś, tak jak on dla Ciebie zrezygnował ze mnie.

I nawet nie za to, że nigdy nie potrafiłam zdecydować czy bardziej Cię kocham, czy nienawidzę.

Nienawidzisz mnie, bo powinnam cierpieć, a na mnie, jak na złość, wszystko goi się jak na psie.

I wiesz co kochanie? To Twoja zasługa. 

Całkiem niezły pomysł, przychodzić codziennie w nocy i wbijać nóż pod żebra. Omijając ważniejsze arterie, 

na tyle jednak niezdarnie by zachaczać po drodze inne narządy.

Podtrzymywać krwawienie na takim poziomie by nie zagrażało życiu, tylko powodowało męczące uczucie bezsilności,

by nie dawało spać, żeby bolało. Tyle, że gdybyś był chirurgiem, wiedziałbyś,  że organizm ludzki posiada fascynującą

właściwość. Przy pewnym progu bólu, wyłącza jego odczuwanie, chroniąc neurony mózgu przed dosłownym sfajczeniem.

Więc tak, to dzięki Tobie znów stoję na nogach.

W zasadzie powinnam Ci podziękować, za to, że już nigdy nie będę musiała się zastanawiać, czy Cię pocałować,

czy udusić gołymi rękoma.

Teraz nie czuję już nic. 

Czasem tylko kiedy pada przypomina się stara blizna, ale to przecież nic w porównaniu z tym co musisz czuć Ty. 

Wiedząc, że miałeś szansę mnie zabić, miałeś, je w ręce... i stchórzyłeś. 

A teraz będziesz musiał żyć ze świadomością, że gdzieś tam wciąż jestem. Nadal oddycham.

I mimo wszystko znów stoję na nogach.

Gdyby kawałek kamienia był zdolny coś poczuć, pewnie byłoby to współczucie. Ale nie oczekujmy za dużo od zimnego

fragmentu skały.

 

Notka tak bardzo pod wpływem Grey's Anatomy. Rachunek sumienia za ostatni miesiąc.

 

Pierwszy raz od wielu dni pada deszcz. Mamy piękną burzę. 

Jest szansa, że wreszcie skończą się dzikie upały, które moje kobyłki dzielnie znosiły przez ostatnie dwa tygodnie.

 

Gdybym w najbliższej przyszłości musiała szukać pracy, do swojego CV mogę śmiało dopisać kilka specjalności.

Kucharka, sprzątaczka, fryzjerka, masażystka, fizykoterapeutka, animator dziecięcy, tłumacz, ogrodnik, chociaż najbardziej podoba mi się 'technik hodowca królików' (zakładając, że coś takiego istanieje). Grunt to rozwojowa posada :)

 

 

"Rób to co kochasz, a reszta przyjdzie sama." <3

 

 

 

I'm alright

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika lisabravenhard.

Informacje o lisabravenhard


Inni zdjęcia: Tablica pamietnikpotwora489 mzmzmzTralalero Tralala bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24