zaczynam pobierać z powietrza potrzene do przeżycia cząsteczki, kiedyś już zostaly one nawet nazwanę czasoumilaczami.
Zadziwiające lecz przez tych kilka dni poczulam stry powiew wiatru, podążałam tymi samymi scieżkami z innymi już ludzmi ale wewnątrz czułam to samo szczęscie które już kiedyś utracilam. Zaczynam po woli zlepiać układankę która na siłę sama sobie rozwaliłam, i tym razem nie dam się aż tak latwo.
W dalszym ciągu głowę mam pełną myśli, których jeszcze nie umiem okielznać lecz po woli oswajam się z nimi i mówię im nawet rano dzień dobry.