Czasem jednak warto powtórzyć słowa.
W tym nie swoje słowa.
Trafne określenia. Więc tym bardziej. Się powinno.
"Ludzie zauważają kolory dnia jedynie na jego początku i końcu, choć dla mnie jest oczywiste, że zmieniają się one z każdą chwilą, w całej mnogości odcieni i tonacji. Jedna godzina może się składać z tysięcy różnych barw. Woskowych żółci i chmurnych błękitów. Mrocznych ciemności."
Orientacja w terenie mnie zawiodła, ale trafiłam. Kawiarnia jako tako, znów pożałowałam, ze mam białe spodnie. Menu jako tako, znów pożałowałam, że jestem taka uczulona na zbędną energię. Atmosfera jako tako, znów pożałowałam, że wybrałam się sama. To był szczyt niezdecydowania. Kelner nie umiał mi pomóc. Na złość światu na kolację miałam wodę za 12 funtów. !,5 l wody mineralnej. Na szczęście miałam słonecznik... Ale mi się zatęskniło - do domu ! Chwila.. gdzie jest mój Dom. A tak, w tym czasie istniał pod nazwą Sonesta. Dla tych, którzy cały swój majątek mieszczą w walizkach, dom to miejsce, w którym nocujesz, bo są tam ludzie, których potrzebujesz. Czas nieokreślony. Jedni wolą stacjonarnie, inni koczowniczo. Beduin z klasą ? Why not. Więc marzył mi się dom. Nie ludzie w mieście, nie otwarta przestrzeń. Bezludny pokój, zamknięcie. Taxi! I will be there, as fast as I can. Under the C. Tower. Give me few minutes. Have U ever seen such a big traffic at evenig time ? All right, I gonna go for a walk. Go n chill. Go n feel. Takin time for myself.
Palm ci było dostatek. Więc złapałam je w oko aparatu, lustra obiektywu. Tylko 10 podejść. Z tego 1 żywe. 1 przetrwało.