wszystko, co zostało napisane pod wczorajszym postem stuprocentowo mnie zadziwia.
czuję, że się obrażam.
nie takiego ściągania mnie na ziemię, kiedy szybuję w chmurach.
nie tracę siebie, bo to by było głupie.
nikt nie jest wart tracenia samego siebie, swojego 'ja'.
nawet on.
więc łaskawie zostawcie mnie w spokoju.
będę sobie siedziec w tej 'bajce' i koniec.
bo to jest moja bajka.
koniec pompatycznej przemowy.
a tak poza przemową, to znowu nie jest za ciekawie.
who cares.
byle do jutra.
potem do piątku.
a potem to już nie będę mogła doczekac się soboty.
a potem następnego piątku.
a potem 12.11, 19.11 i kilku innych ważnych dat.
guess.
PS. będę szukac, ale nie będę tego nazywac desperacją. i nie będę jarac. dobranoc.