od jutra znowu na uczelni. nie poczułam w ogóle tych ferii, nie odpoczęłam, nie nacieszyłam się zimą, wręcz przeciwnie. zza okna bezczelnie przygląda mi się cały zastęp sopli, zimnych podglądaczy. w głośnikach piękna scarlett śpiewa cover toma waits'a a ja WIEM, że też spadłam. nisko i boleśnie. może ostatni tydzień lutego coś zmieni, szczerze - wierzę w to. i tą śmieszną nadzieją się karmię ostatnio każdego dnia. dobry bas i te śmieszne spojrzenia, zaplątane gdzieś w pościeli. i ciepłe bułeczki prosto z piekarnika, z miodem i słodyczą niewypowiedzianych słów. pamiętaj, tak jak śpiewa e: jeśli zapragniesz znowu uciec, zawołaj mnie a będę, ruszymy gdzieś, choć sam nie wiem dokąd jeszcze.
a później się budzę, przecieram zaspane oczy rozmazując jednocześnie niedomyty wczorajszy makijaż. biorę głęboki wdech i leżę jeszcze kilka minut, żeby nie spłoszyć tych pięknych obrazów, które widziałam przed momentem.