Cześć,
dawno mnie tu nie było, a teraz ciężko jest wrócić... Przez ten okres mojej nieobecności za wiele się nie zmieniło, nadal jest tak samo beznadziejnie źle. Przywykłam już chyba do stanu rzeczy, iż nic nie przynosi mi już tyle szczęścia, co zawsze. Zrozumiałam, że to co było kiedyś jest przeszłością do której będę wraca, mimo wszystko, nawet jeżeli nie do końca będę tego chciała. Starałam się poukładać to, czego nie można już w żaden sposób naprawić, ale opornie przychodzi mi oddzielenie teraźniejszości od tego, co było kiedyś. Chciałam zacząć od nowa, kolejny raz... Zmieniłam kolor włosów, długość; usunęłam wszystkie zdjęcia z instagrama. Zdałam na tyle dobrze swój egzamin dojrzałości, że dostałam się na wymarzone studia: ale czy jestem gotowa je podjąć? Życie pisze nam przewrotne scenraiusze; Pragniemy czegoś zupełnie innego niż dostajemy. Ale to wszystko, co aktualnie dzieję się w moim życiu, daje mi jakąś lekcję; radę na przyszłość; pozwala uczyć się na popełnianych błędach....
Jesteś przeszło tysiąc kilometrów od domu. Wyjechałaś, bo chciałaś pomóc siostrze, ale przede wszystkim uciekasz od kolejnych spotkań z nim, które tak bardzo bolą mimo upływu czasu. Nie chcesz żeby tak to wszystko wyglądało, dlatego starasz się jakoś w miarę normalnie funkcjonować: wychodzisz ze znajomymi na piwo, bawicie się super; jest przyjemna atmosfera, ktora pozwala ci chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co zajmuje większość twojego wolnego czasu, dnia. Ta kilkutygodniowa rozłąka od świata rzeczywistego pozwala ci dokładnie przeanalizować sens swojego istnienia. Monotonność dnia pracy daje ci możliwośći poukładania tego, co zajmuję większość twoich myśli, trosk. Zauważasz, że w utonąłeś w zamartwianiu się o świat, o innych, zapominając, że również powienieneś mieć miejsce w swoim życiu dla siebie; że ty też jesteś w jakimś stopniu ważny. I mimo że nie potrafisz do końca jeszcze poradzić sobie z tym, że nic nie jest w stanie uszczęśliwić cię na tyle, co on, to starasz się szukać jakiś pozytywów. Wyjeżdżając odcinasz się od świata, mimo że ci tam tak cholernie źle. Zostajesz rzucony na głęboką wodę; musisz teraz sam sobie radzić ze wszystkim, mimo że do tej pory nie korzystałeś z pomocy innych ludzi, bo nikt nie jest w stanie zrozumieć cię tak dobrze, jak on. Popatrz, jak wiele zmieniło się w Twoim życiu, a jednak cały czas o nim myślisz. Więc te wszystkie zmiany, których tak pragnąłeś w swoim życiu może jednak nie były potrzebne? Jednak mimo wszystko człowiek musi iść dalej - ty musisz zacząć o siebie walczyć. Nawet jeśli ludzie rzucają ci szkło po nogi, które rani twoje bose stopy, ty staraj się zakładać buty, by siebie uchronić. Szukaj osób, które pozostawią cząstkę siebie w Twoim życiu. Dopuść ich do siebie, bo uwierz - tego teraz najbardziej potrzebujesz. Bliskości drugiego człowieka, jego beztroski dnia codziennego i uśmiechu bez powodu - tylko dla Ciebie. Po prostu walcz, bo po burzy znów wychodzi słońce - nawet jeśli pioruny biją już przeszło trzy lata. Kochaj - niezmiennie albo jeszcze mocniej, ale przede wszystkim odpowiedzialniej. Nikt nie zasługuje na twoją miłość tak bardzo jak drugi człowiek. Idź do przodu i nie pozwól, by bezsilność cię zabiła. Kiedyś i tak przyjdzie czas, gdzie staniemy wszyscy razem obok siebie; będziemy równi tylko przed jedną osobą. Kochajmy i bądźmy kochani...
" Gdyby nie kropki, nie byłoby niwych zdań.
Gdyby nie ty, nadal potrafiłbym kochać...."