Zostały niecałe 2 tygodnie... nie mam już siły.


Nie wiem co się dzieje... tracę siły. Jakby płomień który mnie napędza, przygasał... powoli spalał reszty swojej energii, by wreszcie zgasnąć na dobre. tak właśnie się czuję. Gasnę z dnia na dzień. Nie mam już siły na nic. Pogrążam się w swojej żałości coraz bardziej i bardziej by w niedługim czasie zgasnąć jak mój płomień. Raczej nie da się go podtrzymać. To nie ognisko, nie da się dorzucić kawałka drewna. Eh... umieram ? możliwe. z resztą kogo to obchodzi. Pisze to bo nie mam siły o tym rozmawiać i tyle. to proste, kończą się czasy w których byłem tym kim chcielibyście bym był. Zaczynam powoli odchodzić d zmysłów, co dostrzegam coraz bardziej. Nie pragnę już niczego poza spokojem.Chciałbym się zamknąć w pokoju, słuchając muzyki zapomnieć o wszystkim, albo wyjechać gdzieś daleko, z dala od wszelkich problemów. Czy to tak wiele ? najwyraźniej tak...upadam na sam dół i nie wiem czy ktoś wyciągnie po mnie dłoń. a nawet jeśli to ciężar mojego życia jest za duży by go utrzymać.



zatracam się i swoje wartości. Staję się nikim. Gasnę,upadam, umieram