Stare... tzn z urodzin. Czy wiele się zmieniłem z wyglądu ? hm... może broda troszkę dłuższa ( albo chociaż bardziej porośnięta) włosy pewnie też. Coś jeszcze ? W wyglądzie w sumie nic... dalej tak samo szpetna morda która prześladuje mnie co dnia gdy tylko wchodze do łazienki, czy przechodze przez korytarz. Szkoda że nikt poza mną nie chce się pozbyć luster z domu, jak duże ułatwienie w codziennym życiu jeśli nie musiałbym od samego rana psuć sobie humoru wyglądem własnego odbicia w lustrze.
Co z moim charakterem ? heh. Tak samo śmieszna że aż żałosna sprawa, a może to tylko moje indywidualne podejście do samego siebie ? Nie... to coś więcej... żałość i pustka tkwiące we mnie rozprzestrzeniają siię jak zaraza jednocześnie rosną w sile jak rak, niczsząc całe dobro i szczeście... może nie całe, ale większość.
I co dalej?
Chyba nic.
Dalej musze się męczyć sam ze sobą, z tym czym jestem i jaki jestem, bo przecież nie istnieją "happy end'y" nic nie zmieni się na lepsze.
Eh....
Gdyby tylko nade wszystko wylączyć uczucia, może byłoby lepiej ?
Nie może... było by lepiej... wreszcze mógłbym zasnąć... nie musiałbym się męczyć z żałością swej osoby bo by mnie to wg nie obchodziło. Mógłbym wreszcie spokojnie zasnąć i nie myśleć o ...
nie myśleć o niczym.
nie myśleć o niczym, nie myśleć o nikim, nie myśleć wcale.
....
Czasami żałuję że jestem kim jestem.
Złość :
Jestem eksperymentem śmierci, wynalazkiem cierpienia.
A w mym sercu dziurę wierci, siła niedomówienia.
Jam ciemności zesłańcem, ojcem dramatyzmu.
Złośliwym padalcem, z postradanym zmysłem.
Jestem złem tego świata, w ciele uwięziony,
Wysłannikiem Kata, zaklęty przez demony.
Wyniszczam was mądrze, więc czemu wciąż żyje?
A może to życie zawiąże mi pętle na szyje?
Edit 1 )
Kogo ja kurwa oszukuje ? Bo już sam się gubie w tym bagnie. Jedną część siebie straciłem... zasnęła na zawsze... a ma siła wraz z nią. Nie mam już siły, nie mam mocy na to by żyć. Czy tak naprawdę to mi było potrzebne do życia przez te wszystkie lata ? A może przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy i nie umiem inaczej funkciowować ? Kurwa..
"ćpam nadzieje schowaną w worki"
I chuj... potrzebuje czegoś by zapomnieć... o wszytskim. Wszytskim tym realnym i nie realnym co się stało. Nie chce pamiętać.... nie radzę sobie z tym... nie radzę sobie jako człowiek... nie chce nim być..
a jednak muszę..
Tak to ma wyglądać? heh... więc tak się traci całą władzę nad życiem. Już nic nie będzie tak łatwe i tak piekne jak kiedyś. Bo w sumie tak bardzo zasłużyłem na happy and, tylko taki gdzie happy, oznacza zabawę i szczęście ludzi gdy nastąpi moje end. Prawda ?
Z resztą po co pytam skoro nikt tu nic nie napisze, nikt tu nie zajrzy, ani nikt nie pomyśli że tu może coś być, bo kogo to obchodzi ? Kogo obchodzę ja ? nikogo.... a nawet jeśli, to dziękuję i współczuję... dziękuję za gest, współczuję zmarnowanego czasu na myśli o mnie... bo przecież to ja robię, marnuje czas.
Jako..."człowiek" już wiem ile jestem wart więc nie wiem jak ktokolwiek mógł ze mną wytrzymać dłużej miż minutę, skoro ja nie mogę ze sobą wytrzymać nawet sekundy.
Życie to jesten wielki bullshit ! a ja jestem posdtawą własnego gównianego losu który spierdoliłem na wiele razy...
następnym razem
o ile będzie...
Po prostu muszę zrobić to co jest słuszne, a nie lepsze.
... ... ... ...
koniec... oby to już był koniec....
edit 2 )
Ochłonąłem... a może nie. Bezsenność mnie zabije, ale kogo to obchodzi ? Kiedyś na coś trzeba umrzeć.
.