Czarna mgła za oknem,
w pokoju tysiąc dusz.
Każda owinięta włóknem,
A na twarzy czarny tusz.
Każda ma swego stróża,
który nad nią czuwa.
Ja mam swoje odnóża,
Bo mój Anioł się odsuwa.
To nie ja jestem łowcą,
jam przynętą, ofiarą.
Nie jestem znawcą,
tylko szarą poczwarą.
To nie mi dane szczęście,
pulsujące oblicze.
Zamknięte w testamencie,
słowa zwodnicze.
Bo nie dla mnie świeci słońce,
dla mnie ból i mrok.
każdy ma swego obrońce,
gdy uciekam w zmrok.
Gdy czar pryska,
jestem sam.
Jak cień ogniska,
przygasam.
Tak... nie chce mi się nic ... popadam w krainę zmroku.... nie budźcie mnie, bo nie ma sensu. I tak się Wam nie przydam.