Wracając do starych hitów przypominam sobie dzieciństwo.
A to zdjęcie było robione dość dawno temu,
na ping pongu Magdy babci.
Pora na bezsensowny potok słowny w moim wykonaniu.
Mamy jesień. Nie wiem czy liście spadają bo jakoś, jako daltonista, nie zwracam uwagi
na te rzekomo piękne jesienne kolory. Za to wstając rano zwraca uwage w jakim tempie
musze sie ogarnać żeby to 15 min mi wystarczyło. Myślę wtedy głównie o pierwszym
papierosie, jak będzie smakował, czy jest złamany, czy to marlboro, camel a może
znowu nie mam i musze kupić na sztuki w żulerskim sklepie. Przecież nie kupię całej paczki
bo w sobote idę na osiemnastkę i będę musiał kupić kolejna paczkę. Z drugiej strony jeżeli nie
kupie paczki jutro, to nie będę miał papierosów na wieczór, niby jestem w kropcę ale jest zawsze
wyjście. Mogę kupić z kimś paczkę na pół i wtedy będzie tak w sam raz. Odpalam auto ale nie
ruszam, przekręcając stacyjkę odpalam radio i podłączam do niego telefon po czym wybieram
jeden utwór z pośród 14godzin muzyki na karcie pamięci. Jutro wybiore Pixies - where is my mind.
Tak, sądze że to idealny utwór na rozruszanie. Spokojne akustyczne wejscie, dodane dwie nuty
elektryku, skrzekliwy glos wokalisty i świetna solówka ktora na mój gust była improwizacją.
Ruszam, lewy kierunek i juz jestem na drodze. Zabieram wszystkich ale kazdego z osobna i jedziemy
do szkoły. Tak właśnie wygąda mój poranek.
Pytanie?