To zdjecie mi coś przypomina...w szczególności ta ręka....taka Statua Wolności czy coś...o a to coś to jak z "wolność wiodąca lud na barykady"...jestem dziwna, a i jeszcze nati napisała "zaklinaczka chmur" nic z tych rzeczy, te rzeczy które wywrzaskiwałam pod wiatr, który zresztą był na tyle wredny ze cały czas mnie zdmuchiwał z pagórka na liscie i łamał mi mój badyl...znaczy czarodziejką różdżkę, na której ta chustka wyglądała jak flaga, a te moje wierszyki były w większości białe, ale co ja mam poradzić?! Nie brałam prochów jak Mickiewicz, który podobnież coś tam brał, ale wolę nie wnikać....poczekam aż to udowodnią i będę mogła powiedzieć, stając na podwyższeniu wyciągając rękę ku górze, wzrok pokierowany wprost na nią i powiedzieć do zgromadzonego tłumu "a nie mówiłam?! słyszy pani, tak! właśnie ta pani: ela tryburcy-fryburcy kubacka?!" a wracając do tego co chciałam powiedzieć... moje "wiersze" były w stylu "Och naturo...och wolności upragniona! czemuś żeś sie na mnie pogniewała?! Co ja takiego uczyniłam, iż teraz każesz mnie na los wygnańca boskiego?!" no...jakoś tak to leciało...
Czuje się strasznie...nie nie dlatego że coś mi dolega, to swoją drogą, ale ja proszę brata, żeby mi pomógł odrobić prace domową z biologii... dla ścisłości: małą wredną kupkę liści, chodzącą do czwartej klasy! dobra dobra....czułam się strasznie, póki nie zrozumiałam że i tak skończy się na tym zeby przez minutę czytał fragment tekstu, który mu wskaże, potem nagle ni stad ni zowąd stwierdzę że się nie nadaje do czytania, on się obrazi, biedne dziecko, i na tym się skończyło moje zamartwianie....
Ano właśnie wiecie że podobnież męski układ rozrodczy dzieli się na żeńskie narządy? też tego nie wiedziałam i wkrótce się dowiemy ze uczy nas geniusz biologii, neidługo zdobędzie kilka nobli zostanie zapisany w podręcznikach umrze w męczarniach, z nagrody zostanie ogołocy przez własną rodzine i tyle widzieliśmy geniusza
Haaa! mam książkę! prawie...fakt faktem nie napisałam jej, ale ona jest tu! w mojej głowie! tylko nei chce mi się jej spisać....no to przytocze fragment innej mojej fenomenalnej powiastki
Rzecz dzieje się w podmokłym, przesuszonym, wilgotnym klimacie umiarkowanym, to znaczy w Wenezueli, a żeby było jeszcze zabawniej dzieje się w małej wioszce (a może być coś jeszcze mniejszego od wioseczki?) zwanej Grundwajellollollopeperoniokulaquatzo. Wioszka ta ma raptem 15 gospodartsw, 10 willi ale to nadal wioszka, ponieważ w willach mieszkają dwie rodziny: Rukra i Gomedallez. A reszta należy do wioszeczków, czyli do mieszkańców wioszki, której nazwy nie będę przytaczać, mając nadzieję, że czytelnicy zapamiętali....
Pewnego razu, piękna i samotna dziewczyna z domu Rukra ucieka do wielkiego miasta pragnąc się uczyć i znaleść prawdziwą miłość....nie wie, że prawdziwa miłość jest jej sąsiadem, który, gdy tylko się dowiaduję o ucieczce ukochanej, postanawia pod osłoną nocy i śniegu pojechać za swą ukochaną (dodajmy ze tu był koniec sierpnia, wcześniej chłopak był na wojnie i służył w NASA i nie mógł się dowiedzieć o ucieczce).... macie pewnie nadzieję, że to nie koniec? no i macie rację!
Po roku bezowocnych poszukiwań, chłopak nadal bogaty i pięknie ubrany, przechodzi przez dzielnice nędzy....a tam! znak z niebios słyszy głos swej ukochanej z 8,56 piętra na nic nie czekając wpada do budynku...pachnie zgniłym kotem, wiewiórką i kurzem i tupem itp wszędzie jest brudno...wdrapuje się na 8,56 metra, pochylając się wyważa nogą drzwi, zakłada wpierw okularki amerykanki pilotki aby móc wygladać jak glinarz z NY a także, i to jest wersja dla ukochanej, zeby jej blask bijący od jej urody go nie oślepił. Widzi swą ukochaną (wykasuje drastyczne sceny, ale możecie być święcie przekonani, że dziewczyna nie wygladała jak....no w każdym razie nie wyglądała najlepiej), w geście rozpaczy porywa biedaczkę w ramiona, tak że jej prawie nie złamał w pół, i dysząc ciężko mówi:
-och! Guardeniello Gabez Jordin Hohuhu CholernyKomputerZacinaSięJakPiszęNotke Rukra...zawsze cię kochałem! blask od ciebie biję, tak jakbyś ty też mnie kochała!
-Ohhh Joaquin Billy Antiono de Alfonso Psztryczek Elektryczku Gomedallez! Ja ciebie też zawsze kochałam! Ohhh prawie umeiram! z wycięczenia nie miałam co jeść i pić! Daj mi kochaniutki coś jeść!
-Och! imię dziewczyny Rukra! zawsze cie kochałem
-Tak to już mówiłeś...ale jakbyś był tak łaskawy DAĆ MI COŚ DO PICIA!!!
-ohhh znowu imię dziewczyny Rukra! czyż cię nie napawa moja uroda, moja mądrość i dzielność i wytrwałość w odnajdywaniu dzie...znacyz ciebie nie wystrcza zamiast picia i jedzenia?(ciche jękniecie dziewczyny)
-Ożenie sie z tobą, i będziemy mieć gromadke ślicznych dzieci, a ja co rano będę ci łowił żółwia na śniadanie, obiad i kolacje...i tak w dzień po dniu!!! wiem że masz uczulenie na żółwię ale miłość wyleczy wszystko (trochę głośniejszy dźwięk podobny do dźwięku zwracania pokarmu)
Nagle...co to?! w drzwiach staje dziewczyna....piękniejsza od Rukra.... i przemawia
-Ale Joaqueinie! miałeś się ożenić ze mną....wiesz co noszę pod sercem?!
-Ahhh-krzyczy dziewczyna- Joaquainie...kimż że do cholerki anielki jest ta...pani? Mówi że ma cos pod sercem? czyżby twój żołądek?!
-Głupia! On ma ze mną MOJE dziecko!!!!
-Joaquainie...spójrz mi w oczy! czy to prawda?
-EEE kochaniutka nie wiem o czym ta pani mówi! No dobra...po części wiem....ale nie wiele, naprawde
Rukra odpycha go mocno od siebie! Ahhh zniewaga! Nagle w drzwaich staje...pokojówka Rukry! I rzecze od rzeczy:
-Ah Joaquainie przecież ze mną miałeś się ożenić!
Potem jest lepiej dla nas gorzej dla Rukry i Joaquaina...przychodza po kolei jeszcze więcej dziewczyn i mówią że noszą coś pod sercem i Rukra nie bardzo wie co...za to wie, że te kobiety to JEJ kucharka, JEJ lokaj, JEJ prababcia która nie żyję, JEJ przyjaciółka i w ogóle wiele rzeczy żywych
-Ohhh Joaquainie zawiodłam się na tobie!
Nagle do pokoju wpadają kolejno: strażak, policjant, policjant z NY,od którego Joaquain "pożyczył" okulary amerykanki, pilot i tak dalej obwieszczając dobrą nowiinę, że Rukra jest z nimi w ciąży,aż w tym małym zagraconym pokoiku zebrał sie dość pokaźny tłumek...
-Ahhh kochaniutka! Kto tu sie na kim zawiódł
-Idiotka! nienawidze cię!!!-Krzyczy pokojówka i wyjmuje z szuflady pistolet (jak myślicie, niech weźmie na początku dezodoront? a moze niech się poślizgnię?) i strzela w Rukre...ta upada. Joaquin podbiega do niej i mówi:
-O! imię dziewczyny! nie umieraj proszę właśnie teraz zozumiałem jak bardzo cie kocham!
-O! Joaquainie ja też zrozumiałam jak bardzo cię kocham! Przepraszam! wybacz mi!
Czekała szeroko otwatmi oczami na Joaquiana. Ten nie chciała powiedzieć "tak" myśląc że w ten sposób ocali Rukwę ale że wywodził się z szczwanego rodu z które wywodzili się kłamcy, socjolodzy i maklerzy giełdowi odpowiedizał:
-Tak kochana! Wybaczam!
I Rukwa w tym moemencie zamayka oczy i wszyscy płaczą....po roku w ramach terapi Joaquain płaci alimenty wszytskim matkom i dizeciom a sam osiada razem z prababcią Rukwy i pokojówką w domku w wioszce.... a dopiero potem pojawia się Rukwa, która odziwo przeżyła, razem z swoim dzieckiem, któremu nadal nie zrobiła testów DNA, ale każdemu strażakowi itp powiedziała ze to on jest ojcem i dzięki temu Rukwa mogła spełnić swoje pragnienia i żyła dostatnio do końca swoich dni jako pani połowy produkcji Hollywoodzkich, i właścicielki złóż ropy oraz lasów deszczowych... KONIEC...nareszcie! podobało się?
Wiecie mój pies jest dziwny... mówię do niego: "Czaruś! przesuń się!" zero reakcji, śpi nadal, nie powiem jak odwrócony "Czaruś, przesuń się!" nic! olewka.... "ku*wa cholerny psie przesuń się!" ooo zadziałało!