Miałem napisać tę notkę już tydzień temu, ale nie mogłem wtedy ruszać rękoma, nogami, palcami ani żadną inną częścią jaką jesteście w stanie sobie wyobrazić. Zaszkodziły mi chipsy albo pizza zjedzona dnia poprzedniego. A później robota, robota, robota i nie było kiedy napisać notki. O robocie też kiedyś napiszę, bo jest o czym, ale tym razem temat jest ważniejszy. Zatem ku rozpaczy wielu i radości niewielu (pozdrawiam kota) - nowy wpis na moim blogu! Tak, po raz kolejny okazuje się, że pogłoski o mojej śmierci były nieco przesadzone. Słowem wstępu: do napisania niniejszego tekstu zmotywowali mnie: Michał J. i Szymon T. (inicjały wynikają, z tego, że nie zamierzam wymieniać tutaj nazwisk, a nie dlatego, że dwaj wymieninie są o coś oskarżeni, czy podejrzani. Przynajmniej nie wspominali), którzy stwierdzili, że nawet pisząc do całej klasy "spierdalaj" potrafię zrobić to z humorem. A Szymon to nawet przyznał, że czytał tego bloga. Michał nie czytał, bo nie używa Internetu - stąd pomysł, by korespondować ze mną za pomocą tradycyjnej poczty (wiecie, koperty, długopisy, papier, te sprawy. Ale gimby nie pamiętajo). Pozdrawiam wymienionych serdecznie. Z drugiej strony zazwyczaj mam w dupie czy komuś się podoba to co piszę czy nie. Piszę jak mnie coś najdzie, a nie piszę jak mi się nie chce (generalnie przez 99.9% życia nic mi sie nie chce, dlatego poszukuję narkotyków pobudzających. I jeszcze takich na pozytywne myślenie). Ale do rzeczy.
Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu, kiedy otrzymałem zaproszenie na spotkanie absolwentów gimbazy nr 1 w Kruszwicy. Podobną wiadomość otrzymali prawdopodobnie wszyscy członkowie mojej byłej klasy, którzy zostali poproszeni o wybór miejsca, deklarację czy przyjdą, z kim przyjdą, ile wypiją, ile zjedzą, ile teraz ważą oraz ile zarabiają. Od tego czasu średnio dwa razy dziennie dostawałem przypomnienia iż takie spotkanie się odbędzie. Organizator Michał K. zadbał nawet o to bym sprawdzał regularnie swoją skrzynkę mailową wysyłając mi jednocześnie wiadomości na maila i na Facebooka (wiadomości o wiadomości). Widać było, że chłopak przejął się rolą. Sądzę, że on to spotkanie zaczął organizowac już 12 lat temu. Z drugiej strony po tak wielkim zaangażowaniu spodziewałem się imprezy ze striptizerkami, balonikami, takimi śmiesznymi, kręconymi słomkami i parasolkami. Początkowo byłem niechętnie nastawiony do tej inicjatywy. Musicie bowiem wiedzieć, że w gimnazjum nikt mnie nie lubił. W zasadzie
to już to wiecie, bo nie spodziewam się by trafił tu ktokolwiek spoza zacnego grona III C. To w dużej mierze dzięki nim jestem teraz jaki jestem i robię to co robię (łącznie z tym wielkim tatuażem w kształcie pentagramu na moich plecach i marzeniem by zostać seryjnym mordercą). Ostatecznie się zdecydowałem, gdyż jestem nołlajfem i jedyną alternatywą na spędzenie soboty wieczór był Facebook i pisanie do fikcyjnych kont, gdyż nie mam prawdziwych znajomych. Ale nawet one miały lepsze plany ode mnie. Zatem ruszyłem swoje cztery litery i wybrałem się do Solo. Spodziewałem się, że nikogo nie poznam toteż grupka ludzi, których kompletnie nie kojarzyłem przyciągnęła moją uwagę. Kiedy zaczęli mnie wyzywać byłem już niemal pewny, że to IIIC. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że się myliłem! Moja była klasa była w zupełnie innym miejscu. I tutaj ciekawostka: ucieszyli się na mój widok. Najbardziej chyba Paulina G., która później zasugerowała mi, że potrzebuję psychoterapeuty. Czy coś. Później pojawiła się też jej siostra, a mi strasznie spodobały się jej włosy. Albo cos namieszałem, nie pamiętam już dokładnie, wszakże minęło już 8 dni. Zresztą z tego co pamiętam to nie tylko jej włosy dotykałem (chodzi o to, że dotykałem też włosów innych idzewcząt, a nie o to, żę dotykałem coś więcej niż włosy. Dodam, że chodzi o te na głowie). Wracając do meritum, spotkanie przebiegło w miłej, przyjaznej atmosferze, a swoją obecnością zaszczyciło kilkanaście osób w tym (Pani?) Aneta. Ale oni się wszyscy postarzeli! A niektórzy to nawet mają mężów, żony i dzieci! W głowie się nie mieści. Głównym tematem była debata: co jest brzydsze - Bydgoszcz czy Toruń, oraz żarty o Trynkiewiczu. Dla mnie poza uściskami ze wszystkimi, których znałem (zresztą z tymi, których nie znałem też) szczególnie miłe było nazwanie mnie "metamorfozą roku" oraz fakt, że uświadomiłem sobie, że nie jestem tak dziwny jak sądziłem. Okazuje się, że inni mają podobne zainteresowania (raz jeszcze pozdrawiam Michała J.!), też mają kiepską robotę oraz też zjadają koty. Zatem nie jest ze mną tak najgorzej. Konkluzja jaka mi przychodzi na koniec jest taka, że o ile pamiętam to nauczyciele zawsze twierdzili, że jesteśmy najgorszą klasą. Gówno prawda! Byliśmy najlepszą klasą! I jesteśmy nią nadal. Mam nadzieję, że kolejne spotkanie odbędzie się za mniej niż 12 lat (Michał pewnie już o nim myśli). Przyjdę. Jak dożyję.
Piosenka z dedykacją dla IIIC (zwolennicy teorii spiskowych doszukają się zapewne prowokacji politycznej - wszakże pada tam słowo "Krym"): Kuba Sienkiewicz - Dojrzały człowiek