To nie tak, że ja narzekam. W głębi duszy uwielbiam jesienną szarugę. Zmusza nas ona do licznych refleksji i rozważań na tematy różnego typu. W tym okresie jest niepowtarzalna okazja wypić tyle Roibossa waniliowo- miodowego z Biedry, ile tylko się da... Właściwie jest całkiem sporo zalet takiego stanu pogody. Tylko mam taką ochotę sobie powspominać latoo. Pojeździłabym sobie chętnie na rowerze (z moją kolarską ekipa :D) i zaznała trochę słoneczka. (Bo teraz: Nie ma słoneczka!)
Muszę się pochwalić, że wyhodowałam sobie sympatycznego wirusa i sobie teraz żyjemy razem w jakieś dziwnej relacji ekologicznej. Tak więc dzięki mojemu nowemu koledze straciłam całkowicie możliwość komunikowania się ze światem, gdyż moje struny głosowe nie są w stanie wykonać nawet najmniejszego drgnięcia. Szkoda, bo bym sobie pośpiewała akurat teraz. :D "Baby, baby, baby oooh
like baby, baby, baby nooo"Właściwie w obliczu tych faktów, ja bym stawiała, że ten dziad na mnie bezczelnie pasożytuje, jego obecność przecież wcale nie działa na mnie korzystnie. :) Ale sponiooo! Spotka go surowa kara! Już czekają na niego tabletki antybiotyku za całe 36,49 PLN. No! I moc znów będzie ze mną. Pozdrawiam wszystkich chorych! Pozdrawiam Ewoszka i resztę (pamiętajcie!- "Chorych nawiedzać").
P.S Z racji, że siedzę teraz bezproduktywnie w domciu, pewnie jeszcze niebawem zawitam na Ewoszowego photobloga i mu trochę go zaśmiecę. Ewa zawsze mówiła mi; "No, Marłtynka zawsze naśmieci, nabroi i sobie pójdzie" :P No to nie może być, żebym zaprzestała tego. Zraniłabym w ten sposób Ewoszowe feelings. (Cięta riposta na taki tekst zawsze brzmiała: "Ależ ty nie masz feelings". Oj, mój Ewoszu! I tak pewnie tego nie przeczytasz. Ty ciężko pracujesz w "mądrym Wrocławiu". To w takim razie ja się wespnę jutro na intelektualne wyżyny i coś ci tu wyskrobię.
Papa;*
Pozdrawiam wszystkich, którym się chciało to czytać. Wiem, zbyt wielu ich nie będzie, o ile ktokolwiek.
Małtynka