4w5 i życie wcale nie jest takie proste. Jest cholernie ciężkie, cholernie. Zrozumienie tego świata i tych ludzi. Mam ochotę na to co złe. Chcę uciec od tych myśli. Chorych myśli. Znalazłam similara, ale... mniejsza. Chciałabym do Domu. Tego, który jest wszędzie tam, gdzie Ty. A może wcale bym tego nie chciała? Nie mam pojęcia. Chcę daleko, gdzieś gdzie nie muszę się przejmować ogromem głupot, które mnie przerastają. Potrzeba mi rozmowy z kimś z boku. Nawet wiem kto by się nadał, jest kilka takich ludzi, którzy... nieważne. Jestem w tym momencie sama. I nie mogę już. Nie mogę. Dlaczego, do cholery, to wszystko wraca? Dlaczego teraz. Było dobrze. Jest kiepsko. Myślę, że byłoby prościej gdybyśmy nie byli razem tak szczęśliwi. Nie wpadałabym z takich skrajności w inne. I nie miałoby to takiego znaczenia. Ale jesteś ważny i nie chcę Ci tego robić. Wiem jak bardzo by bolało gdybym była na Twoim miejscu. Ale ja tak strasznie chcę chcę chcę. Wierze Ci. Kurde wierzę, ale jest mi tak źle. Nie chcę Cię obciążać moimi problemami, tym moim czwórkostwem. Doba jest zbyt krótka, obowiązków jest zbyt wiele. Za często odpuszczam, rezygnuję. Kiedyś się wezmę za naprawianie mych błędów. Nie dziś. Poczekam aż będę silniejsza. Jak przyjdzie co do czego, nie zamierzam walczyć. W moim mniemaniu o takie rzeczy się nie walczy. Bo to traci sens. Traci. Sens. Mimo wszystko bądź ze mną, bo to nadaje wartości każdej dobie, każdej chwili. Jestem tak bardzo rozdarta. Myśli moje krążą wokół jednego. Ostrze, krew, ból. Więcej i więcej krwi. Satysfakcja. Znów żyletka. Pieprzony kawałek metalu. Chcę, chcę, chcę. Mam dość, ale nie potrafię przestać. Koniec, marzę o tym, by wyłączyć ten kawałek mózgu. A jutro znów wstaję, by odegrać codzienne przedstawienie. Taka moja rola. A wewnętrznie skręca mnie to pragnienie. Chcę kurwa.