Wreszcie ranek. Ta noc to była udręka, całą przepłakała dopiero wcześnie rano zdrzemła się na chwile.
Wstała i poszła do łazienki. Wyglądała tak strasznie, podpuchnięte oczy, rozmazany makijaż, rozczochrane włosy no po prostu strasznie. Poszła do kuchni w, której była mama.
-Wreszcie wstałaś, ile można spać. Masz jeszcze wynieś śmieci, włożyć pranie do pralki i zrobić zakupy!-rzekła do Luizy mama
-Ale mamo całą noc nie spałam, koszmarnie się czuję a zaraz muszę iść do szkoły.
-Zawsze masz jakieś wymówki, nic w domu nie robisz, żadnej z Ciebie pociechy.
-A Marek nie może Ci pomóc? Ja muszę iść do szkoły.
-Marek musi teraz odpoczywać, wiesz jakie ma problemy to my jemu mamy pomagać a nie on nam. Marsz wynieś śmieci i po zakupy.
-Ale mamo, ja muszę do szkoły...
-Żadne ale!
-Yhym...
Luiza zrobiła wszystko co kazała jej mama i poszła do szkoły. Weszła na koniec drugiej lekcji. Nauczyciel był bardzo nie zadowolony iż jest zagrożona i jeszcze spóźnia się do szkoły.
-Luizo, uprzedzałem Cię. W tej sytuacji muszę porozmawiać z dyrektorem i wezwać Twoich rodziców.
Wreszcie dzwonek. Luiza wybiegła z klasy i udała się do toalety. Tam znów nie wytrzymała i wybuchła płaczem.
Zaraz po szkole udała się do domu, gdzie w salonie siedziała mama z Markiem.
-Wreszcie jesteś! Co to ma znaczyć, ten telefon ze szkoły. Jak to jesteś zagrożona z czterech przedmiotów!? Co się z Tobą dzieje, nie masz żadnych obowiązków a się nie uczysz. Skoro i tak ten rok zawaliłaś to zrób coś pożytecznego i ugotuj obiad, zmyj naczynia, wyprasuj ubrania i posprzątaj w domu.
Luiza nie wytrzymała i znów się popłakała.
-Sami sobie to róbcie!
CDN