-Luizo, bardzo mi przykro ale jeśli będzie tak dalej nie zdasz do następnej klasy.- takie słowa usłyszała od nauczycielki.
Świetnie to samo słyszałam na chemi, matmie, angielskim,a teraz jeszcze na fizyce. Ciekawe jak ona ma sobie dać radę, przedtem rodzice pomagali jej w nauce, czasem nawet Marek. Jak ma nadrobić zalegołości i wszystko nadrobić skoro sama nie umie nawet pierwiastków, wzorów, ma zaległości ze słownictwem. No jak!?
Luiza poszła do wc. Z całej siły kopła w ścieną krzycząc: cholera!
Wszystko się wali miłość, rodizna, dom, nauka i jak ona sama ma dać sobię radę.
I znów, znowu te głupie mysli. Co by było gdyby otruć się lekami, przeciąć tętnice? Po prostu odejść z tego świata. Gdzie indziej może było by jej lepiej...
Łzy same poleciały ciurkiem. Luiza nie miała ochoty z nikim rozmawiać, więc wzięła plecak i wybiegła ze szkoły chociaż miała jeszcze dwie lekcje.
Biegła tak szybko jak tylko mogła. Po 20 minutach biegu zatrzymała się w lesie. Może właśnie tu i teraz skończyć by to cierpienie. Ale coś jej nie dawało tego zrobić. Może strach, a może myśl, że jest jeszcze na tym świecie kilka osób dla których warto żyć.
Wróciła do domu pod wieczór, jej rodzinka nawet nie zauważyła, że od kilku godzin powinna być w domu, nie zauważyła nawet tego w jakim okropnym jest stanie. Od razu poszła do siebie i zasnęła z nadzieją, na lepsze jutro.
CDN
Sory, że takie krótkie ale miałam na to tylko kilka minut wolnego czasu.