Sum 41 - Heaven and Hell

Ojj... długo trzeba było czekać na ten album. Pierwsze zapowiedzi jego usłyszałem osobiście od wokalisty, kiedy to byłem w październiku 2022 roku na koncercie w Berlinie. To już chyba wtedy było powiedziane że Sum 41 kończy działalność. Tak. To ostatni album Sum 41. Chociaż ja nie biorę tego w 100% na poważnie, bo z kapel które słucham już było wiele takich, które teoretycznie kończyły działalność, ale po paru latach wracały na scenę. Yellowcard, Motion City Soundtrack, Good Riddance, Get Up Kids, Blink 182, My Chemical Romance... trochę tego było.

Już na wspomnianym koncercie usłyszałem o tytule i jaki będzie pomysł na album: Dwupłytowe wydanie (zarówno na CD jak i na winylu) podzielone na Heaven, gdzie numery są bardziej punkowe, i Hell, gdzie piosenki są mocniejsze, bardziej metalowe. No i tak właściwie jest, choć na każdej z płyt znajdą się może ze dwa numery o których bym polemizował na której części właściwie powinny się znaleźć.

Piosenek jest łącznie 20, po 10 na każdej płycie, choć na "Hell" jedna z nich to właściwie takie intro, więc nieco to naciągane. Natomiast jakoś nie wyrobiłem jeszcze do końca zdania o samym albumie. A jedynie mam opinię własną o samym pierwszym singlu: dla mnie "Landmines" jest jednym z najlepszych kawałków w swojej kategorii od lat. I chodzi mi o wszystkie kapele, nie tylko Sum 41. Chwytliwy i melodyjny jak należy. Szacunek.

Płyta w tej wersji limitowana jest do 2000 sztuk.