*Ostatnie chwilePadał deszcz. Niebo było czarne. Wracałem właśnie ze szkoły, gdy zadzwonił mój telefon.-Słucham?- odebrałem.-Lucas to Ty?- w telefonie rozległ się głos Sophie- mamy Ellen, mojej dziewczyny. Zaniepokoiłem się. Elle cierpiała na raka mózgu. Jej nowotwór był złośliwy, jak większość tego rodzaju. Z każdym dniem bałem się o nią coraz bardziej. Nie mogłem jej stracić. Nigdy!-Tak ja. Czy coś stało się z Ellen?-ręce miałem całe mokre, a serce stanęło mi w gardle.-Och... Lucas... Elle jest w szpitalu. Ma nawrót. Jest źle. Ona wygląda tak słabo- głos kobiety się załamał.-Do nikogo się nie odzywa. Nie chce na nas patrzeć. Luc... Przyjedź tu, do kliniki. Jesteś naszą jedyną nadzieją. Porozmawiaj z nią.-5 minut i jestem. Proszę mi tylko powiedzieć gdzie jesteście. -W tym ogromnym szpitalu koło naszego domu. Tu specjalizują się nowotworami.- ton głosu pani Soph Breews zmienił się w cichy i spokojny- Lucas pośpiesz się.Rozłączyłem się i biegłem w strugach deszczu z parasolem w ręku. Przebiegając przez jezdnię omal nie wpadłem pod koła rozpędzonego samochodu.Po mniej więcej 10 minutach dobiegłem do kliniki. Przy wejściu były rozpisane nowotwory i dopasowane do nich piętra. Pacjenci z rakiem mózgu znajdowali się na przed ostatnim piętrze. Nie mogłem czekać na windę. Pobiegłem schodami. Moje oczy były pełne łez, które za wszelką cenę chciałem powstrzymać.Jej rodzice stali na korytarzu. Minąłem ich w biegu.-Pokój 17!-zawołał tata Elle.Stanąłem przed drzwiami. Nie mogłem oddychać. Chciałem ryczeć. Płakać jak małe dziecko, ale jak wtedy poczułaby się Ellen? Cicho wszedłem do pokoju. Był pusty pomijając jedno łóżko. Jej łóżko. Ściany miały kolor wyblakło żółty, a podłoga była pokryta brązowym linoleum. Ellen leżała uśmiechnięta i wpatrywała się w okno. Pod głową miała poduszkę, którą dałem jej na 17 urodziny. W kształcie serca i z jej imieniem napisanym ozdobnym drukiem na środku. Dookoła stało pełno kwiatów. W pomieszczeniu unosił się zapach orchidei. Promienie słońca wpadały do sali i zatrzymywały się na jej łóżku. Na stoliczku obok stały dwa zdjęcia. Moje i Elle oraz całej ich rodziny. Zrobiłem krok do przodu. Dziewczyna obróciła się.-Luc! Jesteś!- na jej twarzy zabłysnął uśmiech. -Jestem. Ellen... Jak się czujesz?- zapytałem, a ona zachichotała.-A jak Twoim zdaniem mam się czuć? Przecież wiedziałam, że tak skończy się moja historia.- uśmiechnęła się promiennie. Moje ciało wypełniło się bólem.-Ale... Przecież to jeszcze nie koniec. Jesteś silna. Dasz radę. Jesteś przecież Ellen Breews! Ty się nigdy nie poddajesz!- krzyczałem czując jak rozpadam się na malutkie kawałeczki.-Lucas! Ja się wcale nie poddaję. Wiem co będzie dalej. Nie mogę patrzeć na rodziców, bo widzę jak cierpią. Tylko, że... Ja chcę umrzeć. Taki jest mój los. Tak już będzie, nie zmienisz tego. Chcę żebyście cieszyli się wszyscy, razem ze mną. Cieszyli się z tego, że jestem, że byłam. Nie potrafię ciągle patrzeć na wasz ból.Te słowa zabolały. Poczułem się bezradny. Bolała mnie głowa, a serce waliło jak głupie.-Damy radę! Wygramy z tą cholerną chorobą!- próbowałem zmotywować moją dziewczynę.-Ale Luc! Jak wiem co mam zrobić! Nie mam już siły na walkę. Jestem tym zmęczona... Wykończona. Daj mi spokój. Lucas...-Elle złapała mnie za rękę i spojrzała mi prosto w oczy.- Pozwól mi odejść.Przytuliłem ją. Zrozumiałem nagle jak ona się czuje. Jak jej ciężko mimo to, że jest zadowolona z życia.-Pamiętasz kiedy po raz pierwszy powiedziałam, ze Cię kocham?- zapytała wyrywając mnie z zamyśleń.-Oczywiście. Minęło 5 lat, a ja pamiętam jakby to było wczoraj.- Nareszcie się uśmiechnąłem.-A czy będziesz pamiętał, gdy powiem to po raz ostatni? Kocham Cię i nigdy nie przestanę.Jestem już dorosła. Wiem co robię. Zawsze będę obok Ciebie. Pamiętaj o tym.-Będę pamiętał. Zawsze.- Powiedziałem i położyłem się koło Elle. Teraz wiedziałem, że powinienem pozwolić jej odejść, że tak będzie lepiej. Pocałowałem ją czule. Wiedziałem, że to nasz ostatni pocałunek, ona też wiedziała. Po jej policzku zaczęły spływać łzy.-Dlaczego płaczesz?-zapytała,w końcu jestem naprawdę szczęśliwa- odparła i zasnęła. Nie wiedziałem czy jeszcze się obudzi. Zamknąłem oczy i przytuliłem ją mocno. -Cokolwiek się zdarzy... Będziemy razem- szepnąłem i zasnąłem razem z moją Ellen.