Jutro wyjeżdżam.A raczej już dzisiaj-za 6 godzin i 9 minut dokładnie pobudka.8 rano-po Udko i start na Rzeszów.Mam nadzieje że pociąg nam nie zwieje
Mimo wszystko jestem cholernie szczęśliwa.Cholernie przeszczęsliwa.Nawet problemy innych ludzi nie potrafią zgasić mojej radości.To doprawdy okropne ale tak długo na to czekałam....Nie mogę doczekać się chwili gdy znów się z Nimi zobacze
I choć nie powinnam mieć wyrzutów sumienia,jednak je mam-na cały tydzień zostawiam rodzinke.Ja od nich odpoczne,oni ode mnie ale...Choć to głupie i tak wiem że będe tęsknić-gdzies tam pomiędzy wyśmienitą zabawą z cudownymi ludźmi...
Torba spakowana,wszystko gotowe.Ale cholera nie mogę pozbyć się wrażenia że coś pominęłam,że o czymś zapomniałam...Zapewne wyjdzie to dopiero gdy już dotrzemy na miejsce Cóż,u mnie to się nigdy chyba nie zmieni...
Powinnam wziąć szybki prysznic i odpłynąć w objęciach Morfeusza już conajmniej 3 godziny temu...Nie wytrzymałam i poszłam na tą głupią biesiade.Ale musiałam znowu się przekonać że to nie sen,że wszystko co było minęło.Cholera,jednak nie mam pewności.A tak być nie powinno.To Twoja wina..Tylko i wyłącznie Twoja
....A jednak czegoś żal...
Znając życie i moje Udko to wiem że w pociągu nie będzie mi dane nawet na chwile się zDŻEMNĄĆ
+ Jenny.A w Katowicach dosiada się Gola
Rozważałam czuwanie całą noc.Ale chyba jednak dam się uwieść Morfeuszowi
Tak więc...cya!!
/wracam za mniej/więcej tydzień .