Droga ma trudna jak iść po szkle
Miliony przyjaciół zniknionych w tle,
Dlaczego los przydzieliłś mi taki
Jakobym miał wzorować się na kim.
Głos odległy o tony woła me imię
Ciemność otacza wszystko w śpiącej krainie,
Nie widać ni obcych, ni znajomych, ni podopiecznych
Czyżbym zapadł już w sen wieczny?
I nagle światło oświetla mą drogę
Już idę i biegnę, i tchu brakuje i dalej nie mogę,
Poczekajcie na mnie i weźcie mą duszę
Nawet nie wiecie jak bardzo się dostać tam muszę.
W ciemnościach światełko nadziei gaśnie jak żar
Dziękuję Tobie za życia dar,
Gdybym miał wrócić jeszcze, w postaci znanej
Odbiorę to co zostało zabrane.
Czemu mi to robisz? Czemu niszczysz mą przyszłość
W takich a nie innych czasach żyć mi przyszło,
Chciałbym to zmienić i wyrzec się złego
Lecz sam wątpię, że dokonam tego.
Ujrzeć dobro i światło dzisiejszą młodością
Żyć dniem dzisiejszym i jutrem, już nie przeszłością,
Żebym dzisiejszą egzystencje nazwał byciem
Lecz to wciąż będzie labirynt zwany życiem.
Smutny i żałosny, który Ja się zwie
Osiadł na emocji dnie,
W ciemności i bólu utkwił na wieki
Zamyka swe powieki.