Słoneczka moje. Ale miałam ciężką noc.
Budziłam się co chwilę bo tak moja rana na żebrach dawała znać. Przespałam noc, a na pewno jej większą część, na brzuchu - czego nie znoszę. Całe szczęście że szkodę odniosłam na lewym boku, bo jeszcze spokojnie mogę spać sobie na prawym - na którym zawsze zasypiam :)
Wstałam przed 10:00. Stanęłam na wagę a tam : 67 kg. Udało mi się zrzucić jakoś ten kilogram przez tydzień. Całe szczęście, bo naprawdę miałam obawy. Ale strasznie się cieszę ! :)
Otworzyłam lodówkę, a tam tylko światło. Mhm, koniec miesiąca.
Ewentualnie resztki jakiejś szynki czy sera żółtego. Ale na to nawet nie miałam ochoty patrzeć.
Myślałam że nie zjem nic, albo jakieś jabłko
Ale babcia czuwa nade mną. Zagotowała mi mleko a ja wygrzebałam jakieś musli w szafce
Oczywiście jestem takim "tyfusem" (jak to w domu mnie nazywają), że odrzucam wszelkie bakalie, rodzynki, suszone owoce - fuj. Więc generalnie to takie musli jak nie musli.. ale jednak to musli, przecież dużo innych rzeczy w tych płateczkach zostaje :)
śniadanie:
mleko 0,5 tłuszczu, 250 ml (90 kcal)
musli (137 kcal)
obiad:
ryż (ok. 100 kcal)
utarte jabłka (ok. 60 kcal)
kolacja:
jogurt ,,Jogobella light" (90 kcal)
jedna łyżka płatków kukurydzianych (12 kcal)
RAZEM : 489 kcal
Z aktywności to jak na razie:
ponad 60 minut marszobiegu (550 kcal)
300 brzuszków
aaa.. no i 15 minut odkurzania (60 kcal) ;) !
Dzisiaj nie mogę na tym skończyć.. fajnie by było na 3 września zrzucić 2 kg.
Od dzisiaj piję z siostrą czerwone herbatki, może to też coś pomoże.
W środę ta wizyta u ginekologa.. i strasznie się boję tych hormonów.
Buziaki dla was i udanego popołudnio-wieczorka ! ;)
CHUDEGO <3