Na zdjęciu ciąg dalszy gry pt. 'Paćkamy się czym popadnie'. Ewka i Karo.
A ja rozpoczynam pakowanko, które powinnam już kończyć. Ale ja to ja.
Wieczorem zrobię sobie podróż tramwajem z keyboardem do pana Andrzeja, bo trza sprawdzić czy się zmieści do jedynego auta, które jedzie z nami. Do pociągu już bierzemy, oprócz naszych bagaży, gitarę, dżambę i dwa plecaki żarcia. I pewnie ja będę nieść to wszystko.
Ale dobrze! Kto ma żarcie, ten ma władzę! :D
Wkurza mnie trochę to, że coraz więcej ludzi w moim wieku nie potrafi się bawić bez alkoholu.
No dobra, wiadomo, jedno piwo na rozluźnienie atmosfery to normalka. Ale hej, to nie polega na tym, żeby się jak najszybciej upić i po godzinie wyemigrować do łazienki, na resztę imprezy.
Nie wydaje mi się, żebym przesadzała, bo coraz częściej stykam się z tego typu sytuacjami.
A myślałam, że to ja jestem dziecinna.
A może właśnie jestem?
A tak ogóle to kupa. W domu ładnie wygląda, bo przemeblowanie, porządek w końcu, ale wewnętrznie wszystko się wali.
Anka chce rzucić studia, jak ja wyjadę po liceum to nie będzie tej przeklętej renty. I w ogóle jesteśmy zamknięci w czterech ścianach i skazani na siebie. I chyba nie wychodzi nam to na dobre.
Ta, miłych ferii.
Czy można pokochać piosenkę, której słowa w całości się rozumie, ale nadal nie widzi w niej sensu? Tzn sens może i jest... ale przesłania nie mogę się doszukać.
Co nie zmienia faktu, że ją uwielbiam.