Mój optymizm mnie kiedyś zabije. Zamiast martwić się malejącymi funduszami, ja już planuję na co przewalę te które napłyną wkrótce. Zamiast zakuwać tysiące stron na Cimka, ja czytam Diunę. Zamiast zgarnąć książke i zaszyć się pod kołdrą, ja sprzątam. Latam ze szmatką, Pronto i czuję się jak te brytyjskie kretynki z TVNStyle, co nie wiedzą nawet jak się obsługuje odkurzacz i że hodowanie kolonii roztoczy w łóżku, czy grzybów w kuchni jest już niemodne. Nie żebym nie sprzątał w ogóle, jak mi niektórzy zarzucili, ale z reguły nie muszę przemeblowywać pokoju, żeby zainstalować w nim choinkę (tak, stoi u mnie).
No i stoi ta chuinka, trochę powykrzywiana, nieubrana, okurzona i w ogóle niemal sztuka, rokoko i muszelki. Jak dla mnie może stać w takim stanie i do marca. Muszę jeszcze tylko ogarnąć Podbiurko, bo opracowania na egzamin tam leżą i zerkają złowieszczo. Spoko, pamiętam..od jutra.
No to Wesołych Świąt wszystkim ;)