Czekała na ten dzień, aż w końcu się stało. 30 czerwca. Nigdzie nie jade ! Po chwili zmieniła zdanie. Poczuła mocne ukłócie w sercu, gdy dowiedziała się o czymś, o czym wcale nie chciałaby wiedzieć. Cała magia dzisiejszego dnia uleciała. Zapomniała już, jak jeszcze tego samego dnia bezstrosko wskakiwała do największych kałuży, po deszczu. Trwała teraz w smutku. Łzy same nieustannie napływały do jej oczu i spływały, bo rozgrzanych policzkach. Wstała ! Podeszła do okna, po czym je otworzyła. Zapłakała jeszcze głośniej... Kolejne rozczarowanie w tym cholernym dniu... 30 czerwca, pewnie jeszcze niejedno, gorsze w swoim zyciu przeżyje. W jednym momencie wszystko traci sens. Nie bez powodu myślami ostatnio wracała do fotografii, która leżała głęboko w szufladzie na dnie, schowana, by już do tego nie wracać, a jednak. Zawsze to robiła, kiedy czuła zupełną pustkę w sercu, kiedy ktoś sprawił jej przykrość. Wracała myślami do tej fotografii, a właściwie do niego i mocno tuliła go do siebie. Dlaczego tak robiła? Ciągle nie pozwalała mu odejść... Jego już nie było. Wraca za kazdym razem do tamtych Świąt, tamtych wakacji. Kiedyś mu pomogła, a teraz on z góry czuwa nad nią i pomaga jej. A teraz zdała sobie sprawę, że taka miłość może znieść wszystko, chociaż nieraz wykrzykiwała do góry wszystko to , co myślała i na końcu, opadając z sił, pytała cichutko, Dlaczego?
Życie przypomina mi nieustanną walke o jutro, nawet nie możesz być pewny tego, czy kogoś znasz na tyle dobrze, zeby mu zaufać, tylko problem pojawia się wtedy, kiedy nie mozesz sie juz wycofać, bo... no właśnie, bo....
Jedyne, czego jestem pewna i doświadczam teraz każdego dnia, jest to, że Kocham swoją pracę! Dziś wchodząc do kościoła poczułam taką siłę i wiarę w to, że się uda, że moze jednak nie jest tak źle, jak mi sie caly czas wydawało.
Katy.